Zła passa przerwana. Cztery gwiazdki dla Dworu Anna za troskę o zabytkowy dwór, piękne ogrody, kawał dobrej, staropolskiej kuchni. Oraz słony rachunek: 208 zł. Ale było warto.
Zamówiliśmy "Pierś z pieczonej kaczki na granacie, rukoli, filecie z pomarańczy z winegret malinowym” za 22 zł i "Rydze w galarecie” za 13 zł. Na rydze mam ochotę wciąż i wciąż, a galaretę uwielbiam. Ich połączenie jest intrygujące, zdecydowany smak grzybów przechodzi w aromatyczną galaretę. Dobre.
Nowa sałatka w karcie "Anny” okazała się rewolucyjnie dobra. Fantastyczna kaczka na zimno w połączeniu z granatami i pomarańczą to w tej chwili chyba najbardziej intrygująca sałatka w Lublinie.
A my już mieliśmy ochotę na "Borowiki w śmietanie” (17 zł), gorącą przekąskę podawaną w koszyczku z ciasta. Wzięliśmy także "Boeuf Strogonoff” za 19 zł. O ile borowiki były bezkonkurencyjnie, to ulubione danie hrabiego Pawła Straganowa (pocięta w paski i podsmażona z pieczarkami polędwica, cebulą, czasem kiszonymi ogórkami i zaprawiona mąką) kucharzowi po prostu nie wyszło.
Na widok "Chłodnika litewskiego” za 12 zł na naszym stoliku zrobiło się bardzo wiosennie. Ja zamówiłem "Zupę króliczą” za 11 zł. Chłodnik z młodej botwinki podniósł poziom serotoniny, zaś zupa z królika, ugotowana na rosole, z kawałeczkami schabu i zaprawiona serkiem topionym była przedobra. Zostaje tylko żałować, że z karty zniknęła słynna "Zupa kniazia Boberka”, którą uwielbiam.
Na drugie pan Jacek polecił M. "Grillowaną pierś z kurczaka na pomidorowej salsie z ziemniakami i kalafiorem” za 25 zł. Ja postawiłem na "Gicze jagnięce w sosie własnym na carpaccio z buraka” za 48 zł. Kurczak był bardzo wiosenny, młode kartofelki zjawiskowe, salsa mogłaby być lepsza. Jest nad czym popracować.
Za to gicze były z charakterem. Doskonale wybrana jagnięcina zachowała cały swój smak, dyskretnie towarzyszył jej sos. Komu wydaje się, że jagnięcina smakuje "inaczej”, jest w błędzie. Szlachetne mięso podane z marynowanymi plastrami buraka i wyjątkowo smaczne, jedwabiste purée z ziemniaków sprawiało, że całość kompozycji była w swej harmonii idealna.
W roli deserów wystąpił sernik z brzoskwinią za 14 zł i "Gruszka Pani Anny” za 9. O ile sernik się bronił, to słynny gruszkowy deser, który wrócił do karty, był tylko zwykłą gruszką z puszki pospiesznie udekorowaną dodatkami. Pragnienie gasiły dwa beczkowe Żywce (nieco zwietrzałe) za 14 zł, zielona herbata (3 zł), kawa (6 zł).
Nasza ocena? Rachunek był słony. Na fakturze widniała kwota 208 zł. Czy było warto? Tak. Szkoda że w tej pięknej restauracji wiało pustką. Jakby została w tyle za drapieżną konkurencją. Na stronie nie ma nawet menu. To jak ma tu trafić smakosz czy turysta?
Ul. Lubelska 3, Jakubowice Konińskie-Kolonia, tel. 81 501 22 40
Czynne od 12 do 22
Można płacić kartą
Komu nie w smak nasze recenzje?
Nie wiem, jak smakuje to, co red. Sulisz jada w opisywanych przez siebie knajpach, bo mnie przy tym nie ma, więc muszę się zdać na jego kubki smakowe. I taka rola krytyka: opisać to, co może spotkać mnie lub kogoś innego po przekroczeniu progu restauracji. Być może to, co naszemu recenzentowi nie smakuje, inni zjedzą ze smakiem (zgodnie z zasadą nie wierz gębie, połóż na zębie) i jeszcze dadzą napiwek.
Ale red. Sulisz ma swój smak i doświadczenie. Opisuje restauracje, by – po pierwsze – pomóc czytelnikom we właściwym wyborze, a po drugie – by dopingować właścicieli lokali do utrzymania jak najwyższej jakości.
Jednak restauratorzy, którym oberwało się za byle jakie jedzenie, nie chcą dopuścić do siebie krytyki. Wolą ją zakrzyczeć. A wystarczyłoby poczytać komentarze internautów pod recenzjami swoich restauracji (ale nie te, które piszecie sami). Skoro nie tylko red. Sulisz uważa, że wasze dania smakują jak jesiotr drugiej świeżości, to może czas na "kuchenną rewolucję”. Albo chociaż mały przegląd tego, co pichcicie w garnkach.
I nie chodzi tu o zdobycie gwiazdki Michelina, ale o zwykłą kuchenną przyzwoitość, że jak kogoś do siebie zapraszacie, to nie wciskajcie mu byle czego za niewiadomo Bóg wie ile.
Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny