Pizza prosto z pieca na plaży czy w środku lasu? Dlaczego nie! Pod warunkiem, że na miejscu pojawi się pierwszy na świecie mobilny piec do pizzy autorstwa Edwarda Szurka z Nadrybia.
Wbrew pozorom nie jest to zadanie proste, bo piec do pizzy musi być zbudowany m.in. z ciężkiej ceramiki. Nie można go porównać do wojskowej kuchni polowej. Edward Szurek szybko znalazł rozwiązanie, bo ma smykałkę do techniki.
- Piec do pizzy umieściłem na przyczepce. Ponad pół roku pracowałem nad platformą, aby ciężkie i kruche elementy ceramiczne nie uległy zniszczeniu podczas transportu - opowiada konstruktor. Pierwszy piec ważył ponad dwie tony. Kolejne modyfikację zbiły wagę do 1320 kilogramów. - Czasza pieca zbudowana jest z ogniotrwałej gliny, reszta z szamotu. Piec jest opalany drewnem, tak jak w klasycznej włoskiej pizzerii - mówi Edward Szurek.
Zabezpieczony przed plagiatem
Gdyby komuś przyszedł do głowy pomysł skopiowania pieca Edwarda Szurka, to nie radzimy. - Mam na to patent, co kosztowało mnie ponad 7 tys. zł i trzy lata czekania. Jedno jest pewne: nie ma takiej drugiej konstrukcji na świecie - dodaje.
Do tej pory w warsztacie pana Edwarda powstały trzy mobilne piece. Jeden użytkuje firma działająca w okolicach jeziora Białego, kolejny sprawdza się w domu konstruktora, a trzeci służy do celów promocyjnych.
Pytają Francuzi, Włosi, Czesi
- Podpisałem umowę z firmą, która zajmuje się marketingiem mojego wynalazku. Zainteresowanie jest duże. O piec pytają Francuzi, Włosi i Czesi oraz polskie firmy. Koszt pieca to około 20 tys. zł. Daję na niego dwuletnią gwarancję - mówi Szurek.
Piec wielokrotnie przetestowała żona pana Edwarda. Można w nim upiec nie tylko pizzę. Wychodzą z niego wyborne mięsa, ryby, pieczywo. - A bułeczki drożdżowe żony, pieczone w tym piecu, są palce lizać - zapewnia konstruktor.