Wystarczą większe opady deszczu czy wiosenne roztopy i wieś jest podtopiona. – Wszystko przez to, że kanał melioracyjny od lat nie jest czyszczony – denerwują się mieszkańcy.
– Jak tylko mocniej popada, woda zatrzymuje się w kanale, bo nie może odpłynąć. Mamy pozalewane piwnice, w których wszystko gnije – mówi rozłoszczony Kazimierz Zabłotny, mieszkaniec wsi Szpica.
– To wina gminy, która od lat nie zrobiła porządnego czyszczenia kanału. Na wiosnę tylko wycięli tatarak, który za kilka dni i tak odrósł. Tu trzeba przyjechać porządną koparką i wybrać półtora metra mułu z dna – dodaje Zabłotny.
– Od pięciu lat staram się w gminie, aby porządnie oczyszczono ten kanał. Wielokrotnie tę sprawę stawiałem na sesji Rady Gminy. Ale jak grochem o ścianę – mówi Roman Zabłotny, sołtys Szpicy i radny gminny w jednej osobie. – Wójt jest głuchy na nasze petycje.
Tymczasem wójt tłumaczy skąd się biorą problemy. – Utrzymanie kanału w należytej drożności to sprawa właścicieli działek, na których znajdują się te kanały – tłumaczy Adam Grzesiuk, wójt gminy Puchaczów. I dodaje: Faktycznie na wiosnę oczyściliśmy z roślinności kanał w Szpicy, ale przyczyna niedrożności tkwi gdzie indziej.
Zdaniem wójta, jeden z przepustów na odcinku kanału Ostrów–Kolonia Ostrówek jest osadzony o półtora metra za wysoko. I tam woda się piętrzy, powodując kłopoty w Szpicy.
– Już zainteresowałem sprawą Starostwo Powiatowe w Łęcznej. Trwa obecnie inwentaryzacja tego przepustu, aby go przygotować do przebudowy. Ma do niej dojść późną jesienią. Ta inwestycja powinna rozwiązać definitywnie problemy z kanałem we wsi Szpica – kończy Grzesiuk.