Zuzia Chmiel ucierpiała wyciągając cytrynę z gorącej herbaty, a Konrad Wójcik poparzył 80 proc. ciała przy rozpalaniu kominka. To dwójka z kilkudziesięciu małych pacjentów „oparzeniówki” w Łęcznej, których wyleczono tam w ciągu ostatniego roku.
Profesor Jerzy Strużyna jest oddziałowym „dziadziem”. Tak od roku zwracają się dzieci do ordynatora łęczyńskiej „oparzeniówki”. – Każdego dnia boję się, że trafi się nam przypadek, któremu nie damy rady. Na szczęście stoi za mną świetny zespół ludzi, chirurgów, którzy leczą z wielkim sercem – mówi prof. Strużyna.
Ponad rok temu powstał Oddział Oparzeń we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Wczoraj rodzice i mali pacjenci spotkali się na oddziałowej wigilii. Przez nieco ponad rok lekarze pomogli 200 pacjentom, w tym 67 z oparzeniami.
Najdłużej małego pacjenta leczono 122 dni. Był nim Konrad Wójcik. Wczoraj przyjechał do Łęcznej z Mazowsza. W marcu podczas rozpalania kominka poparzył 80 proc. ciała. – Gdyby nie pomoc lekarzy z oddziału oparzeń, to nie wiem, jak by się to skończyło. Mojej wdzięczności nie można wyrazić słowami – mówi mama Konrada.
Po nastoletnim chłopcu nie widać dziś przeżytej traumy. Podobnie jak po 1,5-rocznej Zuzi. – Chciała wyjąć cytrynę z gorącej herbaty. I tak trafiliśmy na „oparzeniówkę”. Niezwykle życzliwa, rodzinna atmosfera, piękne, kolorowe sale, możliwość przebywania z dzieckiem przez cała dobę. Gdyby nie zabiegi, to pobyt na oddziale wspominałabym jak wczasy – dodaje Iwona Chmiel z Łęcznej, mama Zuzi.
Chirurdzy dziecięcy zajmują się nie tylko leczeniem skutków oparzeń. – W ciągu minionego roku zespół lekarzy wykonał także blisko 140 zabiegów rekonstrukcji. Były to operacje warg, podniebienia i nosa – dodaje Krzysztof Bojarski, dyrektor szpitala w Łęcznej. – Nie zamierzamy jednak na tym poprzestać. Najbliższe nasze plany to uruchomienie zabiegów replantacji, czyli przyszywania odciętych kończyn. W naszym mieście jest to niezwykle potrzebna specjalizacja, m.in. ze względu na dużą liczbę wypadków w rolnictwie – dodaje dyrektor Bojarski.
Warto dodać, że łęczyńska „oparzeniówka” jest jednym z dwóch takich centrów specjalizujących się w leczeniu oparzeń u dzieci. Drugie jest w Szczecinie.