Trzy miesiące bez regularnych lotów i zaledwie 124 tys. obsłużonych pasażerów – tak wyglądał 2020 rok w Porcie Lotniczym Lublin. Mimo tego, a raczej dzięki temu, lubelskie lotnisko zanotowało najniższą stratę od kilku lat. W ubiegłym roku do jego funkcjonowania trzeba było dołożyć „tylko” 18 mln zł, o dziewięć milionów mniej, niż rok wcześniej
Kryzys związany z pandemią koronawirusa dotknął całą branżę lotniczą. Wystarczy podkreślić, że przez trzy miesiące – od marca do czerwca ubiegłego roku – wstrzymano praktycznie wszystkie loty, a po otwarciu przestrzeni powietrznej prowadzenia tej działalności wciąż nie ułatwiały obostrzenia w przekraczaniu granic wprowadzane przez poszczególne kraje i mniejsze zainteresowanie podniebnymi podróżami w obawie przed zakażeniem COVID-19.
Patrząc na sprawozdanie finansowe Portu Lotniczego Lublin za 2020 rok, można jednak odnieść wrażenie, że finansom lubelskiego lotniska pandemia pomogła. Ubiegłoroczna strata wyniosła „jedynie” 18 mln zł, przy 27 mln zł w roku 2019.
– Od kilku lat notujemy lepsze wyniki finansowe – komentuje Piotr Jankowski, rzecznik prasowy PLL. Rzeczywiście, rok 2018 port zamknął wynikiem 30 mln zł na minusie, a rok wcześniej strata sięgnęła 31 mln zł. Do tej pory nie zdarzyło się jednak, by różnica rok po roku wyniosła aż dziewięć milionów. Jako głównego powodu należy tu się faktycznie dopatrywać sytuacji związanej z pandemią.
– Na poprawę wyniku wpływ miało przede wszystkim znaczne ograniczenie kosztów funkcjonowania – przyznaje Jankowski. I wylicza: – W okresie od marca do czerwca 2020 roku wszyscy pracownicy pracowali w obniżonym wymiarze czasu pracy ze zmniejszonym o 20 proc. wynagrodzeniem, aneksowano umowy z firmami, zmniejszając zakres usług i wynagrodzenie za nie, zmniejszono koszty mediów, ograniczono wydatki związane z promocją połączeń i usług lotniskowych.
Na pensje dla załogi w ubiegłym roku wydano 12,7 mln zł, o 1,2 mln zł mniej niż rok wcześniej. Najwięcej – prawie 8 mln zł – zaoszczędzono jednak na tzw. usługach obcych. W 2020 roku wydatki na ten cel wyniosły niespełna 6,4 mln zł przy ponad 14 mln zł w roku 2019.
Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że by lotnisko zaczęło samo na siebie zarabiać, potrzeba ruchu na poziomie 1,5 mln pasażerów rocznie. Były już prezes spółki Krzysztof Wójtowicz pod koniec 2017 roku szacował, że odcięcie się od finansowej kroplówki akcjonariuszy (większościowymi są samorządy województwa i miasta Lublin) na podstawie ówczesnych prognoz może nastąpić nawet w roku 2025. Dziś, w dobie pandemii, nikt w porcie nie odważy się podjąć tego typu analiz.
Pod względem statystyk do tej pory najlepszym rokiem w historii Portu Lotniczego Lublin był 2018, gdy obsłużono 455 tys. podróżnych. W roku 2019 zanotowano wynik na poziomie 357 tys. osób. Prawdziwy regres przyniosła jednak pandemia. W ubiegłym roku z lotniska skorzystało nieco ponad 124 tys. pasażerów, przy czym niemal połowę tego wyniku zanotowano w okresie od stycznia do połowy marca, czyli jeszcze przed wprowadzeniem epidemicznych obostrzeń. Przez dziewięć miesięcy tego roku przez lubelski port przewinęło się prawie 70 tys. podróżnych, choć od lipca widoczne są nieznaczne wzrosty przepływów pasażerskich.
W związku ze zmianą sytuacji na rynku, w ostatnich miesiącach lotniskowa spółka zaczęła szukać nowych źródeł przychodów, które dotychczas były oparte na obsłudze regularnych połączeń. Stąd większy nacisk jest kładziony na usługi cargo, a w najbliższym czasie na terenie lotniska mają powstać hangary dla prywatnych samolotów.