Jest kolejny akt oskarżenia w sprawie nielegalnych wysypisk śmieci w okolicach Lubartowa. Przed sądem staną mężczyźni, którzy mieli pomagać w transporcie odpadów. Wcześniej skazano organizatora całego procederu.
Sprawę nielegalnych wysypisk opisywaliśmy już w 2018 roku. Kryminalni zatrzymali wówczas 46-letniego Michała K. Mężczyzna prowadził dwie kopalnie piachu w Baranówce i Wólce Rokickiej. Do nieczynnych wyrobisk trafiały odpady komunalne. Wysypywano tam również toksyczne śmieci z osiedli budowanych przez lubelskich deweloperów. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Śledczy postawili Michała K. przed sądem. W lutym tego roku mężczyzna dobrowolnie poddał się karze. Został skazany na dwa lata więzienia. To jednak nie zakończyło śledztwa. Prokuratura skierowała właśnie do Sądu Rejonowego w Lubartowie kolejny akt oskarżenia w tej sprawie.
53-letni Grzegorz T. odpowie za pomoc w organizacji nielegalnego procederu. Miał on namawiać innego mężczyznę do zajęcia się transportem odpadów.
Chodzi o 44-letniego Pawła G., który również trafi na ławę oskarżonych. Prokuratura zarzuca mu spowodowanie zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców oraz zdegradowanie ponad 4,5 tys. mkw. terenu. Śledczy ustali, że Paweł G. wyrzucił do starych wyrobisk 41 tys. ton różnego rodzaju odpadów. Teraz musi się liczyć z karą do 15 lat więzienia.
- Oskarżony tylko częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów - mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Z kolei Grzegorz T. nie przyznał się. Zaprzeczał, by kiedykolwiek kontaktował drugiego z oskarżonych z właścicielem wyrobisk.
Wyrzucanie toksycznych śmieci do dawnych wyrobisk było wyjątkowo opłacalne. Z ustaleń prokuratury wynika, że jeden transport takich odpadów na legalne wysypisko kosztował od 8 do 10 tys. zł. Tymczasem Michał K. brał najwyżej 2 tys. zł. Nie narzekał więc na brak klientów. Nielegalny proceder trwał przynajmniej od 2015 roku. Prokuratura ustaliła, że mieszkańcy Baranówki i Wólki Rokickiej doskonale o tym wiedzieli. Problem znali również lokalni samorządowcy.
Nikt nie reagował do czasu, aż w starych wyrobiskach zaczęło brakować miejsca. Płytko zakopywane śmieci wydzielały fetor, który dokuczał mieszkańcom. Po licznych skargach sprawą zajęli się policjanci. Namierzono wówczas największe składowisko odpadów. Znajdowało się ono zaledwie 8 km od głównego ujęcia wody dla Lubartowa. W niektórych miejscach śmieci były już 30 cm pod ziemią. Warstwa odpadów miała dwa metry głębokości. Odpady mieli przewozić podwykonawcy pracujący dla dużych firm odbierających śmieci. Część transportów zlecali również mali deweloperzy. Wywożąc resztki chemii budowlanej do starych wyrobisk oszczędzali na kosztach utylizacji odpadów.