Przybywajcie na święto wolności, własności i godności obywatelskiej – zachęcali organizatorzy sobotniej manifestacji przedsiębiorców w Warszawie. To co działo się w stolicy święta jednak nie przypominało. Policja użyła gazu łzawiącego. Zatrzymany został senator Jacek Bury. Mundurowi tłumaczą, że to Bury nie chciał wyjść z radiowozu, a cała manifestacja była nielegalna.
– Musimy pokazać swoje niezadowolenie, bo tylko w ten sposób rządzący dowiedzą się, że tarcze które miały nas obronić nie działają – mówiła pani Katarzyna, przedstawicielka branży gastronomicznej z woj. lubelskiego, która pojechała na manifestacje. – W telewizji podaje się liczby świadczące o tym, że otrzymujemy ogromne wsparcie. Podawane są liczby osób, które skorzystały z programów. Ja takich nie znam. Wszyscy składali wnioski o pomoc. Pieniądze dostali nieliczni.
– To co robimy ma sens – uważa pan Marcin, przedsiębiorca z Lublina. On także pojechał do stolicy. – Odkąd media zajęły się tematem i zaczęły mówić o tym, jak to wsparcie w rzeczywistości wygląda coś drgnęło. Wnioski są rozpatrywane szybciej, a urzędnicy zaczynają się z nami kontaktować. Gdybyśmy dalej siedzieli cicho nic by się nie działo.
Nie wszyscy przedsiębiorcy, którzy są niezadowoleni ze wsparcia dawanego im w ramach tarcz antykryzysowych zdecydowali się jednak wziąć udział w proteście.
– Uważam, że powinno się jak najgłośniej mówić o naszej sytuacji, ale nie jadę – zapowiedziała już w piątek pani Anna, mikroprzedsiębiorca z Lublina. – Zgadzam się z wszystkimi postulatami, ale ponieważ manifestacja jest współorganizowana przez jednego z kandydatów na prezydenta nie chcę wziąć w niej udziału. Politycznie mam inne sympatie.
Manifestacja w Warszawie była – jak podkreśla policja – nielegalna. Zgromadzenie nie zostało zarejestrowane przez Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego urzędu miasta. W jej trakcie zatrzymano blisko 400 osób. Nałożono 150 mandatów. Skierowano 220 wniosków o ukaranie do sądu.
– Niestety mamy do czynienia z przypadkami agresji wobec policjantów. W związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu – informowała policja.
– Nie przyjąłem mandatu. Czekam na to co będzie dalej – mówił w niedzielę rano prosząc o zachowanie anonimowości przedsiębiorca z woj. lubelskiego i dodawał: – Nie przestraszyli mnie. Na kolejne manifestacje także pojadę.
W trakcie manifestacji zatrzymany został Jacek Bury, przedsiębiorca i senator z Lublina.
– Policja wepchnęła mnie do samochodu, do suki mimo, że legitymowałem się, że jestem Senatorem Rzeczpospolitej Polskiej – mówił w nadawanym na żywo z radiowozu nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. – To, że jestem senatorem. To, że głosowaliście na mnie nic nie znaczy w tym kraju. Głos obywateli nie jest szanowany. Trzymajcie się, bo idą naprawdę ciemne czasy.
– Nie jestem osobą, która da się zastraszyć – dodał podczas zorganizowanej w niedzielę konferencji prasowej. – Ta władza dopuszcza się rzeczy, które nie miały miejsca od II wojny światowej. Żyjemy w bardzo ciężkim czasie i wygląda na to że decydenci z Nowogrodzkiej bardzo boją się tego głosu obywateli, głosu sprzeciwu wobec likwidacji miejsc pracy i zubożenia polskiego społeczeństwa.
Policja tłumaczy, że Bury nie został zatrzymany tylko, że nie chciał wysiąść z radiowozu.
– Odczytano mi w radiowozie na jakiej podstawie zostałem zatrzymany – podkreśla senator. – To prawda że nie chciałem z niego wyjść. Żądałem aby przyszedł dowódca który powie kto wydal rozkaz do takiego brutalnego traktowania ludzi i kto wydał rozkaz lekceważenie i uderzenia senatora RP.
– Zatrzymanie przez policję pana senatora Jacka Burego jest nielegalne i stanowi naruszenie immunitetu senatorskiego. Stanowczo wzywam rząd do przestrzegania prawa i zaprzestania stosowania przemocy wobec przedsiębiorców. Odpowiedzią na społeczny protest powinien być dialog – komentuje marszałek Senatu.
Jacek Bury zapowiada, że skieruje sprawę do prokuratury. Nie wyklucza tez uruchomienia senackiej komisji ds. wewnętrznych.