Krzysztof Stefaniak, rolnik spod Lublina dwa lata temu stracił swój dorobek życia, bo w jego gospodarstwie w związku z Afrykańskim Pomorem Świń wybito 300 tuczników. Na dodatek, święta Bożego Narodzenia może spędzić w areszcie. – Robią przestępcę z rolnika, który nie przypiął świni kolczyka – oburza się Michał Kołodziejczak, lider Agrounii.
57-latek od 1981 roku zajmował się hodowlą świń w Dysie. – W miarę dobrze to szło, rocznie 1600 sztuk tuczników miałem – opowiada rolnik. Postawił nawet nową chlewnię za 1 mln zł. Wszystko na kredyt, który do dzisiaj musi spłacać.
Jednak w lipcu 2019 roku świnie zaczęły padać. – Inspektorzy weterynarii stwierdzili ognisko ASF. Kazali mi wybić i zutylizować 300 sztuk świń – relacjonuje łamiącym się głosem pan Krzysztof. Dzisiaj jego chlewnie stoją puste. A rolnik najbliższe święta Bożego Narodzenia może spędzić w areszcie. – Dostałem już wezwanie, by stawić się 22 grudnia na 10 dni – pokazuje pismo nasz rozmówca. Wszystko dlatego, że nie przyjął 500 zł grzywny. – Jestem niewinny, dlatego nie zapłacę, a zresztą nie mam z czego – nie ukrywa.
Wszystko przez kolczyk. Ustawa o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt, mówi bowiem że każda „świnia urodzona w danej siedzibie stada musi zostać oznakowana w terminie 30 dni od dnia urodzenia, przez założenie na lewą małżowinę uszną kolczyka zawierającego numer siedziby stada urodzenia”.
– W tym postepowaniu wykroczeniowym chodziło o brak należytej identyfikacji zwierząt – tłumaczy adwokat Elwira Kister, która reprezentuje hodowcę. – Tyle, że instytucje kontrolujące gospodarstwo po stwierdzeniu ASF wykazały rozbieżności w protokołach. Lekarze z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie uznali, że tylko kilka sztuk nie miało kolczyków. Ale następnego dnia, kontrola z Wojewódzkiego Inspektoratu zaznaczyła już, że nawet 90 proc. zwierząt nie było oznakowanych. To ogromna różnica – dziwi się mecenas. Ostatecznie, na rolnika nałożono 500 zł grzywny, której nie przyjął i dlatego sąd wezwał go do stawienia się w areszcie.
Sprawa ma jeszcze drugi wątek, bo pan Krzysztof domagał się 218 tys. zł odszkodowania w związku z wybiciem jego świń. Ale inspektorzy weterynarii odmówili, stwierdzając nieprawidłowości z zakresie bioasekuracji. – Złożyliśmy apelację i ta będzie rozpatrzona w tym tygodniu – zaznacza Kister. – Wypłaty odmówiono, bo uznano, że rolnik nie spełnił jednego z wymogów bioasekuracyjnych. Chodziło o właściwie zabezpieczenie wjazdu do gospodarstwa poprzez zamontowanie odpowiednich środków dezynfekujących – tłumaczy mecenas.
Posesja pana Krzysztofa ma dwa wjazdy. – Jeden główny, przy którym były maty dezynfekcyjne rozłożone, a przy drugim stosował opryskiwacz ręczny do dezynfekcji pojazdów i sprzętu – dodaje adwokat. Sąd uznał jednak, że to nie wystarczyło. – Ale interpretacja przepisów nie jest jednoznaczna, bo one w pełni nie określają jaki to ma być środek. Poza tym, podczas szkoleń dla rolników, w których brał udział pan Krzysztof, instruowano, że takie opryskiwacze można stosować – zauważa pełnomocniczka.
Tomasz Brzana, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Lublinie nie chce komentować sprawy do czasu orzeczenia sądu.
– Zgodnie z ustawą o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, decyzja w sprawie odszkodowania wydana przez Powiatowego Lekarza Weterynarii jest ostateczna. Posiadacz zwierząt niezadowolony z tej decyzji może wnieść powództwo do sądu rejonowego – tak z kolei do sprawy odnosi się Katarzyna Szczubiał z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii.
Tymczasem pan Krzysztof nie ma teraz za co żyć. – Mam kredyty do spłacenia, a od ponad 2 lat nie mam żadnych wpływów pieniężnych– żali się rolnik. Poza tym, jest schorowany. – Mam cukrzycę, przyjmuję insulinę. Jestem po zawale i jeszcze problemy ze wzrokiem się zaczęły. Przedstawiłem swoją trudną sytuację w inspektoracie weterynarii, ale rozłożono tylko ręce – relacjonuje.
W jego obronie stanął Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. – Pan Krzysztof jest niezłomny, nie poddaje się. Ale dlaczego robią przestępcę z rolnika, który nie przypiął kolczyka – oburza się Kołodziejczak. – To patologia, że system nie chroni tych, którzy produkują żywność w naszym kraju – stwierdza szef Agrounii.
Stefaniak mówi wprost, że czuje się oszukany. – Rząd podkreśla, że pomaga rolnictwu, a zamiast rolnikom wypłacać odszkodowania, to wypłacają duże pieniądze księdzu Rydzykowi. A ja zostałem ukarany za to, że chciałem trzymać świnie – denerwuje się rolnik.
– Pan Krzysztof może czuć się pokrzywdzony ze strony Skarbu Państwu. Stwierdzono u niego ASF, chorobę zwalczaną z urzędu. A przecież nie da się w 100 proc. zabezpieczyć gospodarstwa przed przenoszeniem tej choroby – uważa panimecenas.
Nie zmienia to faktu, że rolnik chce powrócić do hodowli świń, bo jak przyznaje, jego rodzina zajmowała się tym od kilku pokoleń.