Sami nie poradzimy sobie z plagą komarów – nie ukrywają władze Wilkowa i Kazimierza Dolnego. Chcą, aby walkę z owadami sfinansowano z kasy województwa lubelskiego. A potrzebne będą m.in. opryski z samolotów.
Dlatego nadwiślańskie gminy na Lubelszczyźnie apelują do wojewody, aby akcję przeciwko uciążliwym owadom przeprowadzić w ramach usuwania skutków powodzi. Z takim wnioskiem wystąpili wójt Wilkowa Grzegorz Teresiński i burmistrz Kazimierza Dolnego Grzegorz Dunia. Tylko w Kazimierzu Dolnym zabiegów z powietrza wymaga teren o powierzchni ponad 150 hektarów.
– To cały pas nad Wisłą, od Parchatki, przez Bochotnicę i Kazimierz, i dalej w stronę Wilkowa. Wszędzie tam w wyniku podsiąknięć wałów utworzyły się wodne zastoiska, będące wylęgarnią komarów – wyjaśnia Dunia.
Na własną rękę z dokuczliwymi owadami walczyć będą Puławy.
– W mieście powódź nie była tak dotkliwa, jak na pozostałych terenach. Dlatego nie wystąpiliśmy do wojewody o pomoc – wyjaśnia Magdalena Zarychta, rzecznik puławskiego magistratu.
Przed rokiem na walkę z komarami Puławy przeznaczyły 14 tys. zł. Niewykluczone, że w tym roku ta kwota wzrośnie.
– Zaplanowaliśmy dwie tury oprysków. Pierwszą przeprowadzimy w połowie czerwca, drugą w lipcu, ale nasz Wydział Ochrony Środowiska chciałby więcej pieniędzy, by zwiększyć częstotliwość zabiegów – wyjaśnia Zarychta.