- Tego dnia pracownicy pierwszej zmiany dostali polecenie umycia wyparki do produkcji koncentratu jabłkowego - mówi świadek całego zdarzenia, pragnący zachować anonimowość. - Nikt jednak nie zgodził się na to, gdyż tym razem przy wykonywaniu tej czynności należało zastosować 25 kg ługu sodowego, a więc aż o 15 kg więcej niż normalnie. To wbrew instrukcji obsługi tego urządzenia.
Zgodę wyraził na to 35-letni Krzysztof O., pracujący w zakładzie od 16 lat. Około godz. 15 wziął całą porcję granulatu ługu sodowego i wsypał go do wyparki wypełnionej gorącą wodą. Po chwili nastąpił wybuch mieszaniny na zewnątrz wyparki. Mężczyzna doznał poważnych oparzeń, stracił przytomność.
Z informacji uzyskanych od Kazimierza Stefanka, rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Rykach, wynika, że on i jego kolega zjawili się w Horteksie w ciągu 15 minut po zdarzeniu, aby zabezpieczyć miejsce wypadku przy pracy. Nie zostali jednak wpuszczeni do zakładu przez zastępcę dyrektora firmy. Dopiero około godz. 17 przyjechała policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza. Po eksplozji nie było jednak już żadnego śladu, ponieważ pracownicy posprzątali jej miejsce.
- Krzysztof O. trafił na oddział intensywnej terapii - mówi Zenon Gościmski, ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej Specjalistycznego Szpitala w Puławach. - Doznał oparzenia około 30 proc. powierzchni ciała, w tym m.in. oczu i klatki piersiowej. Poparzone ma także ręce i nogi. Stan zdrowia nie zagraża życiu.