- Mamy z PSL kilka projektów do dokończenia i jesteśmy naturalnymi partnerami. Inne rozwiązania nie są możliwe - mówi Krzysztof Grabczuk. Rozmowa z dotychczasowym marszałkiem województwa z PO i jednym z liderów tej partii na Lubelszczyźnie
KG: Tak!
• Na pewno?
Tak!
• Ludowcy mówią, że to nie jest przesądzone, że rozmawiają również z PiS. Ponoć PiS oferuje im stanowisko marszałka, a wy nie jesteście do tego skorzy.
- Takie wypowiedzi to element pewnej gry negocjacyjnej. PSL o tym wie. PO też może używać podobnych argumentów. Mamy nawet więcej do zaoferowania, bo możemy zaproponować PiS współpracę w Radzie Miasta w Lublinie. Ja nie chcę używać takich argumentów. Mamy z PSL kilka projektów do dokończenia i jesteśmy naturalnymi partnerami. Inne rozwiązania nie są możliwe.
• To, czemu nie zwołacie konferencji prasowej żeby to ogłosić?
Dopiero dzisiaj (w środę – rp) PKW podała oficjalne wyniki wyborów. Musimy też ustalić pewne kwestię żeby później nie było wątpliwości. Czy przejmujemy dalej PKS-y, co z Teatrem w Budowie i ze służbą zdrowia, trzeba też ocenić instytucje, które nam podlegają.
• Kto będzie marszałkiem?
- Mieliśmy z PSL dżentelmeńską umowę, że marszałka ma formacja z większą ilością radnych. Okazało się, że obie mają ich dziewięciu. PSL ma 0,15 proc. przewagi w liczbie zdobytych głosów. Na moją korzyść przemawia liczba osób, które na mnie zagłosowały. Są możliwe rożne rozwiązania np. PSL może mieć trzy miejsca w zarządzie województwa, a Platforma dwa. Jednak podkreślam: my nie skupiamy się na walce o stanowiska. Najważniejsze żeby mieć stabilną koalicję w Sejmiku i spokojnie pracować.