Niemal całonocne poszukiwania zaginionego 2,5-letniego chłopca i jego ojca prowadzone przez policjantów z Łodzi zakończyły się w niedzielę nad rano pod Rykami. 33-latek został zatrzymany na jednej ze stacji paliw.
Powiadomiła policjantów o zaginięciu swojego 2,5-letniego syna. Opowiedziała, że dziecko było pod opieką ojca dziecka, jej byłego partnera. 33-latek miał odwieźć chłopca o godz. 17. Tego jednak nie zrobił. Przekazał zaś niepokojące informacje. Jak informuje policja, w korespondencji sms-owej mężczyzna zasugerował, że może odebrać sobie życie i pozbawić życia dziecko.
Zaczęły się intensywne poszukiwania, m.in. do mediów trafił komunikat, sprawdzane były też trasy wylotowe z Łodzi jak też teren Lasów Łagiewnickich. W gotowości pozostawał też policyjny śmigłowiec.
W nocy toyota, którą poruszał się 33-latek została zlokalizowana w okolicach Ryk. Mężczyzna został zatrzymany na stacji paliw przez miejscowych policjantów. Nie stawiał oporu. Był trzeźwy.
– Ojciec chłopca był wtedy w sklepie – informuje podinsp. Joanna Kącka, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi. – Dziecko spało w samochodzie.
Malcowi nic się nie słało. Jest pod opieką mamy. 33-letek został zatrzymamy. W poniedziałek ma zostać przesłuchany.