Dziewięć martwych kaczek z gatunku krzyżówek, które we wtorek znaleźli policjanci w Krasnymstawie, nie było zarażonych wirusem ptasiej grypy. Badanie powtórzono kilkakrotnie i ostatecznie wykluczono niebezpieczeństwo.
Nad stawem przy ul. Lwowskiej dzikie kaczki były od zawsze. W ciągu dnia jest ich mniej, ale na noc, znad Wieprza, zlatuje się prawie setka. W grudniu dołączył do nich okazały łabędź, który okupuje jedyne wolne od lodu oczko wodne na stawie. Krasnostawianie chętnie dokarmiają swoje ptaki.
– Kaczki bez obaw podchodzą pod sam dom – mówi Anna Sławińska, która wynajmuje mieszkanie nad samym stawem. – Kręcą się po podwórku, szukając pożywienia. Podrzucamy im coś od czasu do czasu.
Sławińska, podobnie jak jej współlokatorka Kamila Korpacz, nie ukrywa, że pomimo sympatii, jaką darzy ptasich sąsiadów, niecierpliwie czekała na wyniki badań padłych kaczek. Boją się ptasiej grypy, ale nie chcą martwić się na zapas.
– Zajrzał już do nas weterynarz i ktoś z sanepidu – mówi Korpacz. – Radził, byśmy często myli ręce, trzymali się z daleka od ptaków, a psa wyprowadzali jedynie na smyczy.
– A ja wczoraj jadłem udko kurczaka – śmieje się Marek Węcławik, też lokator domku nad stawem.
Służby porządkowe i władze podeszły do problemu z całą powagą. Stawu dzień i noc pilnowali policjanci. Cały zagrożony teren opasano taśmą, tak aby nikt niepowołany nie dostał się zbyt blisko ptaków. Andrzej Kmicic, wicestarosta krasnostawski i szef Zespołu Reagowania Kryzysowego uspokajał jednak, że prawdopodobieństwo odkrycia ptasiej grupy u kaczek jest znikome.
– Już ze wstępnych oględzin wynikało, że znalezione kaczki padły w różnym czasie. Niektóre prawdopodobnie jeszcze późną jesienią. Możliwe, że to po prostu zimno dało się im we znaki.
Mimo że choroba u krasnostawskich kaczek była mało prawdopodobna, Zespół Reagowania Kryzysowego nie próżnował. Podczas zwołanego wczoraj rano spotkania ustalono, jak będą wyglądały kolejne posunięcia w przypadku, gdyby jednak okazało się, że kaczki zabił wirus. Rozplanowano, gdzie zostaną ułożone maty dezynfekcyjne i gdzie staną tablice informacyjne. Określono także sposób rozdawania hodowcom drobiu wodorotlenku sodu służącego do dezynfekcji.
Na szczęście wszystkie podjęte środki bezpieczeństwa okazały się zbędne. Po godzinie 18 do Krasnegostawu dotarła wiadomość z Puław, że kaczki nie były zarażone wiarusem ptasiej grypy.