Jedni wypierają się ojcostwa, a inni awanturują. Bo za niezapłacone alimenty tracą prawo jazdy.
Prawa jazdy zabrano już kierowcom w Lublinie, Białej Podlaskiej i Zamościu. Najwięcej, bo blisko 30 osób zalegających z zapłatą alimentów, ukarano w ten sposób w Chełmie. A to nie koniec, bo lista dłużników jest naprawdę długa.
Przepis umożliwiający takie postępowanie z alimenciarzami wszedł w życie półtora roku temu. Ale dopiero po roku od jego obowiązywania na Lubelszczyźnie odebrano pierwsze prawko. Mężczyzna z Chełma, który nie zapłacił na utrzymanie swoich dzieci blisko 40 tys. zł, do tej pory "prawka” nie odzyskał.
- Zatrzymanie prawa jazdy traktujemy jako ostateczność - tłumaczy Lucyna Kozaczuk, dyrektor MOPR w Chełmie. - Czasem jednak nie ma wyjścia. Oczywiście dokument można odzyskać. Wystarczy, że dłużnik zacznie płacić choćby bieżące alimenty. Ale do tej pory takiego przypadku nie mieliśmy. Wolą nie jeździć i nie płacić.
W Białej Podlaskiej, gdzie dłużników alimentacyjnych jest blisko pół tysiąca, prawo jazdy na razie straciły tylko trzy osoby. - Ale toczy się ponad 30 postępowań, które mogą zakończyć się jego odebraniem - wyjaśnia Łucja Samociuk, kierownik referatu świadczeń rodzinnych.
Dlaczego dopiero teraz pomoc społeczna sięga po to rozwiązanie? - Dopiero teraz widać efekty, bo procedura jest długa - prostuje Samociuk.
Alimenciarz może stracić prawo jazdy, jeśli uporczywie uchyla się od płacenia na dzieci, nie godzi się na przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, albo odrzuca oferty pracy. To wszystko trzeba sprawdzić, a to, niestety, trwa. Największy problem jest w dużych miastach. Lubelski MOPR ma w swoich rejestrach blisko cztery tysiące dłużników alimentacyjnych. Na razie prawo jazdy straciło 26. - Na pewno będą kolejne wnioski - gwarantuje Agata Patralska-Gałat, kierownik działu obsługi mieszkańców w lubelskim MOPR. - Mamy nadzieję, że zatrzymanie prawa jazdy zmobilizuje choć część dłużników. Że wezmą odpowiedzialność za swoje dzieci.
Nie wszyscy przyjmują odebranie prawa jazdy ze spokojem. Niektórzy awanturują się i przekonują, że to właśnie utrata tego dokumentu uniemożliwi im podjęcie pracy, inni wypierają się ojcostwa. Są jednak i tacy, którzy potrafią powiedzieć pracownikom socjalnym, że "Bez prawka też da się jeździć”.