Coraz częściej w przestrzeni publicznej funkcjonują żeńskie formy różnych zawodów, chociażby w polityce. Minister, czy ministra? Zwłaszcza ze strony polityczek z lewicy zwracający się w męskiej formie są poprawiani. Ale żeńskie formy nie są niczym nowym.
Feminatywy w udokumentowany sposób występowały już kilka wieków wcześniej. W Lublinie w 1807 roku odbył się ostatni proces czarownic w Polsce i z akt wynika, że sądzono między innymi szynkarkę, czy guślarkę. Jednak im ważniejsza funkcja, tym trudniej było o żeńską formę.
Ministra i dwie królowe
– Z reguły jest tak, że tam, gdzie jest władza, związany z nią prestiż i wynikające z niej pieniądze, tam bardzo trudno przebić się kobietom, które chcą, aby ich zawód miał formę żeńską – mówi dr hab. Krystyna Leszczyńska-Wichmanowska, prof. UMCS i badaczka parlamentaryzmu i praw kobiet.
– Mamy teraz ministrę, ale w przeszłości było trudno. W polskiej historii mieliśmy dwie koronowane monarchinie. Jadwiga Andegaweńska była koronowana na króla Polski, ale gdy już dołączył do niej Władysław Jagiełło i został koronowany na króla, stała się królową; bardziej w sensie żoną króla. Anna Jagiellonka, gdy Henryk Walezy opuścił tron i uciekł z Polski, została obwołana przez szlachtę jako król Polski. Jednak jak we wcześniejszym przypadku po ślubie ze Stefanem Batorym, została królową. Jedna otwierała epokę Jagiellonów, druga ją kończyła – mówi profesorka.
Posełka, ale nie poślina
Żadna z kobiet nie była marszałkiem, nie była posłem, senatorem w okresie I Rzeczpospolitej do 1795 roku. Słownik Wileński z 1861 roku zawiera hasło „posłanka”, ale tłumaczy to jako „zwiastunka”, czyli od kobiety przenoszącej wiadomości.
Kwestia żeńskich końcówek w polskiej polityce pojawiła się w 1919 roku, gdy 26 stycznia kobiety weszły do sejmu. Pierwsze pięć kobiet, a później dołączyły do nich kolejne trzy do sejmu ustawodawczego.
– Kobiety chciały zaakcentować swoją odrębność. Pierwsza przemawiała w sejmie 13 maja 1919 roku Zofia Moczydłowska, Jak się do niej zwracano? Nie wiadomo, Z Parlamentariów wynika jedynie nazwisko każdego posła było poprzedzone literką małą „p” z kropką.
Kobiety chciały być posełkami, posłankami, nie chciały być poślinami, bo poślina to jest coś takiego jak szewczyna, jak pijaczyna, ale także jak sędzina, czyli żona sędziego. Nie chciały więc być poślinami, bo próbowano je w ten sposób nazywać – mówi pani profesor Leszczyńska-Wichmanowska.
W II RP środowiska postępowe popierały końcówki żeńskie, na przykład posełka. Olga Wiechnik napisała książkę o posełkach Sejmu ustawodawczego. W Parlamentariach można znaleźć zapis przy nazwiskach składających ślubowanie senatorek już pełnym wyrazem.
Czas na towarzyszki
Dekretem z 28 listopada 1918 roku Polskom przyznano prawa wyborcze, ale w II Rzeczpospolitej podczas otwarcia sejmu, senatu każdej kadencji, zwracali się wyłącznie, panowie posłowie i senatorowie.
Podczas otwarciu senatu w 1922 roku Józef Piłsudski 6 razy powiedział „panowie senatorowie”, mimo że były trzy panie senatorki.
– Nigdy w sejmie ani w senacie na otwarciu obu izb, podczas otwarcia obrad, nie zwracano się do kobiet, a przecież panie posłanki przez całą drugą RP były obecnie. Niezauważano ich, bo w głowie się nie mieściło, że kobiety mogą te funkcje piastować, czy przez gardło nie przechodziło? Po prostu nie wiem – mówi naukowczyni.
W PRL generalnie wszystkie panie były obywatelkami czy towarzyszkami. W polityce kobiety były w zdecydowanej mniejszości.
– Zerwano z określeniem posłanka. Do Haliny Skibniewskiej, jedynej wicemarszałek Sejmu PRL, jak wynika z Parlamentariów odnoszono się „pani wicemarszałek”, „wicemarszałek Sejmu”. Natomiast nie było problemów z traktorzystką, milicjantką, suwnicową, czy tramwajarką – podkreśla profesor Leszczyńska-Wichmanowska i dodaje, że np. psycholog Maria Rotkiel chce być psychologiem, a nie psycholożką. Sama nie ma problemu z byciem profesorką, politolożką, naukowczynią, czy też panią profesor, czy profesorem.
Pierwsza ministra
– Ja uważam, że generalnie każdy powinien chodzić – jeśli chodzi o femininatywy – pod takim sztandarem, pod jakim chce. Według mnie powinna tutaj być pewna, określona dowolność – mówi nasza rozmówczyni.
W polskiej przestrzeni publicznej słowo posłanka już podczas Okrągłego Stołu było na porządku dziennym. Senatorka bądź pani senator, poseł, pani poseł,
Określenia ministra użyła jako pierwsza Izabela Jaruga-Nowacka, matka obecnej minister Barbary Nowackiej. Z kolei Hanna Suchocka nie zwracała uwagi na feminatywy.
– Dyskusja na temat feminatywów wciąż jest gorąca. Jedni przyjmują je bez wahania, inni są sceptyczni, a jeszcze inni z nich drwią. Poza polityką nie mówimy na przykład do fryzjerki „pani fryzjer”, a do kosmetyczki „pani kosmetyk”. A jak nazwać kosmetyczkę w rodzaju męskim? – pyta profesorka.
Temat feminatywów z pewnością jest modny i wywołuje wiele niepotrzebnych emocji.
– Jeśli kobieta chce być ministrą, dyrektorką, prezeską, to niech będzie.
Jednak niech nie narzuca swojej narracji tym, które chcą być paniami mister, dyrektor czy prezes
– podsumowuje rozmowę politolożka Krystyna Leszczyńska-Wichmanowska. – Najważniejsze, żeby odnosić się z szacunkiem.