Boczek, karkówka, udka z kurczaka, kiełbasa, kaszanka, kawa i kosmetyki – takie artykuły dębliński magistrat regularnie kupował w roku 2013 i 2014. Świadczą o tym właśnie znalezione w urzędzie faktury.
Wszystko to miało trafiać do dzieci i młodzieży z dwóch świetlic środowiskowych w mieście. Ale pracujące tam wychowawczynie nie przypominają sobie, by serwowały swoim podopiecznym cokolwiek z tego, co znalazło się na fakturach.
– Najczęściej robiliśmy kanapki z pasztetem i zupki chińskie, a ilość kupowanych przez nas wędlin była raczej symboliczna. Środki na ten cel otrzymywaliśmy z PCK. Jestem bardzo zaskoczona faktem, że mieliśmy otrzymywać dodatkową żywność z Urzędu Miasta – mówi Małgorzata Gadowska, wychowawczyni w świetlicy przy ul. Wiślanej w Dęblinie.
W podobnym tonie wypowiada się Justyna Kamer, pracownica świetlicy przy 1 Maja. – My takich rzeczy nie dostawaliśmy nigdy – zapewnia.