Pociąg do Warszawy pojedzie o 12 minut krócej niż dotychczas. Nie będzie już pociągów bez miejscówek, ale bilety nie zdrożeją. Dostaniemy też dwa pachnące nowością składy wagonów i połączenie z Rzeszowem.
Cudu nie będzie
– Oczywiście, że możemy jeździć znacznie szybciej, jeśli podstawimy wagony dostosowane do wyższych prędkości i do tego odpowiednie lokomotywy. Ale po drodze są wąskie gardła i postoje – tłumaczy Paweł Ney, rzecznik PKP Intercity.
– Żeby skrócić czas przejazdu musimy mieć zielone światło od Polskich Linii Kolejowych. Jeśli nam powiedzą, że np. na odcinku od Puław do Dęblina możemy jechać 160 km/h to zorganizujemy taki tabor.
Środowy "Kurier Lubelski” donosił, że przejazd ma być krótszy aż o pół godziny, m.in. dzięki skróceniu dziesięciominutowego postoju w Pilawie. Tyle, że żaden pociąg do Warszawy nie stoi w Pilawie dłużej niż minutę, a kolejarze oficjalnie rozwiewają nadzieje na oszczędzenie pół godziny.
– Obecnie najkrótszy czas przejazdu między Lublinem i Warszawą wynosi 150 minut. W nowym rozkładzie jazdy, dzięki zlikwidowaniu kilku ograniczeń prędkości, zostanie on poprawiony o 12 minut, do 138 minut – informuje nas Krzysztof Łańcucki, rzecznik odpowiedzialnej za tory spółki PKP Polskie Linie Kolejowe.
Znikają pospieszne
Od połowy grudnia do Warszawy będziemy jechać wyłącznie pociągami z miejscówką. Kolej zapowiada wielką rewolucję w kategoryzacji pociągów. W nowym rozkładzie jazdy nie będzie już pospiesznych, bo zostaną one przemianowane na pociągi Tanich Linii Kolejowych (TLK). Nie będzie też ekspresów: jedne dostaną szyld TLK, inne pojadą jako InterCity.
– Na pewno nie będzie tak, że przejazd do Warszawy zdrożeje. Może za to stanieć – mówi Ney.
Taka zmiana oznacza sporo dla studentów, bo w pociągach klasy InterCity nie mogą korzystać z 37-proc. ustawowej zniżki na bilety. Kolej zapowiada, że studenci nie stracą, bo w cennikach pojawić ma się specjalna ulga handlowa udzielana przez samą spółkę.
Tu dadzą, tu zabiorą
Oficjalnie nowy rozkład jazdy ma być ogłoszony na konferencji prasowej 20 listopada. Wiadomo juz jednak, że w rozkładzie pojawić ma się nowy pociąg z Warszawy przez Lublin i Kolbuszową do Rzeszowa. Teraz połączenie ze stolicą Podkarpacia jest – delikatnie mówiąc – mało atrakcyjne.
Bezpośredniego pociągu nie ma; do Rzeszowa można dostać się pospiesznym z przesiadką za 41 zł, albo dwoma osobowymi i pociągiem TLK za 33 zł. W pierwszym przypadku podróż trwa 5 godz. 29 minut, osobowymi jedzie się o 25 minut krócej. Tymczasem bezpośrednim busem do Rzeszowa można dojechać w ciągu 2,5 do 3 godz. płacąc tylko 28 zł.
Z nieoficjalnych i niepotwierdzonych jeszcze informacji wynika, że pociąg "Sztygar” do Krakowa będzie w czasie ferii zimowych i wakacji dojeżdżać aż do Zakopanego. Mowa jest też o skróceniu trasy pociągu TLK "Czartoryski”, który z Gdyni dojeżdżałby tylko do Warszawy.
W zamian dostać mielibyśmy grupę wagonów, która w Warszawie Wschodniej byłaby dołączana do pociągu jadącego nad morze z Krakowa. Z komentarzami kolej wstrzymuje się do konferencji.
Co z Zamościem?
Nadal zagadką jest los kolei na Zamojszczyźnie. PKP Intercity wycofała się z obsługi tych połączeń twierdząc, że są nieopłacalne. I na razie nic nie wskazuje na to, by miała na tę trasę powrócić.
– Jeżeli nadal będzie tak, ze trasę 80 km będziemy pokonywać w dwie i pół godziny, a jest to niemalże prędkość roweru, to nie będzie masowego zainteresowania takimi przejazdami – mówi Ney.
Połączenia może przejąć należąca do samorządów wojewódzkich spółka PKP Przewozy Regionalne, ale nieoficjalnie wiadomo, że chce za to od marszałka sporej zapłaty.
Nowe trochę stare: wraz z nowym rozkładem pojawią się u nas dwa nowe składy. A raczej... prawie nowe.
– To wagony po naprawie głównej. Mają nowe wyposażenie wnętrza i nowe podzespoły mechaniczne – mówi Ney. Takie wagony będą obsługiwać pociągi Chełmianin i Solina.