Cztery lata nauki w szkole podstawowej, cztery w gimnazjum i cztery w liceum – tak, być może, będzie już wkrótce wyglądać edukacja w szkołach.
Marzena Machałek, zastępczyni przewodniczącego sejmowej komisji edukacji przyznała w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna, że urzędnicy pracują nad podziałem, który pozwali uratować gimnazja i wydłużyć naukę w szkole średniej.
Jak działałby taki system? Tego urzędnicy na razie zdradzać nie chcą, ale coraz częściej mówi się o tym, że w szkole podstawowej uczyłyby się dzieci w wieku 7–10 lat. W gimnazjum (być może nazwa jego nazwa zostałaby zmieniona) uczono by się do 14 roku życia. Ten etap edukacji kończyłby się egzaminem, w oparciu o wyniki którego uczniowie wybieraliby szkołę ponadgimnazjalną. Gdyby zdecydowali się na liceum ogólnokształcące, które nie byłoby już profilowane, spędziliby w nim kolejne cztery lata.
Wprowadzenie systemu edukacji 4+4+4 rozważano już w latach 90. ubiegłego wieku. Odrzucono go jednak uznając, że tak częste zmiany szkoły naruszają ciągłość edukacji i dlatego nie są korzystne dla dzieci.
- Pamiętam tę dyskusję. I wtedy i teraz uważam, że skrócenie nauki w szkole podstawowej tylko do czterech lat to absurd – przyznaje prosząc o anonimowość dyrektorka jednej z największych lubelskich szkół. – Czwarta klasa jest newralgiczna, bo wtedy dzieci zmieniają wychowawcę i zaczynają mieć lekcje z wieloma nauczycielami. Zaczynają się uczyć nowych przedmiotów. To dla nich trudny okres, po którym potrzeba uspokojenia i wyciszenia nastrojów, a nie szybkiej zmiany szkoły. Rozwiązaniem byłoby wprawdzie wydłużenie edukacji wczesnoszkolnej do czterech lat, ale to też nienajlepszy pomysł. Uważam, że 10-latki są już gotowe do większej i bardziej usystematyzowanej nauki.
- Samo wydłużenie nauki w liceum to dobry pomysł, bo uczniowie zyskują wtedy więcej czasu na świadomy wybór szkoły wyższej. Mają czas na zastanowienie się nad swoimi zainteresowaniami i wybraniem zawodu, z którym zwiążą dorosłe życie – uważa jedna z nauczycielek tej szkoły. – Mam jednak wątpliwości co do skrócenia nauki w podstawówce. Abstrahując już od tego, czym taka zmiana jest dla dzieci, warto zastanowić się nad bazą lokalową. Szkoły podstawowe nie potrzebowałyby tak wielu pomieszczeń skoro straciłyby aż dwa roczniki. Z kolei gimnazja mogłyby okazać się za małe. Myślę, że tego nikt nie wziął pod uwagę.
Inną rozważaną zmianą, która skutkowałaby wydłużeniem nauki w liceach jest pozostawienie dwóch pierwszych etapów nauki bez zmian i dodanie roku tuż przed maturą. To rozwiązanie krytykowane jest jednak za zbyt późne wejście młodych ludzi na rynek pracy. Więcej zwolenników ma natomiast pozostawienie sześcioletniej szkoły podstawowej i stworzenie drugiego, także sześcioletniego etapu nauki.
- To byłoby połączenie gimnazjum z liceum. Dobre rozwiązanie dla uczniów myślących o studiach wyższych, ale zupełnie nie dostosowane do osób, które po ukończeniu gimnazjów wybierają technika i szkoły zawodowe – mówi jeden z nauczycieli Zespołu Szkół Elektrycznych w Lublinie. – Dlatego jestem przekonany, że ta propozycja nie jest poważnie brana pod uwagę.
O tym, jak po zmianach ma wyglądać polska szkoła rozmawiają teraz eksperci. Trwają też wojewódzkie debaty oświatowe zaplanowane przez MEN pod hasłem „Uczeń – rodzic - nauczyciel. Dobra zmiana”. Podsumowane zostaną one 27 czerwca w Toruniu. Wtedy MEN poinformuje jak będzie wyglądać zmiana systemu edukacji.