Poszłam spać do sutereny, a ludzi ulokowałam na górze – mówi Elżbieta Ciepielewska z Rogowa. Pod swój dach przyjęła dziewięcioro powodzian z gminy Wilków. Szykuje miejsca dla kolejnych.
Cztery osoby przeniosły się już do krewnych. Pozostała piątka, mieszkająca tu od piątku nie ma dokąd pójść.
– Człowiek uciekał w tym, co miał na sobie – mówi Lucyna Bielińska z Zastowa Karczmiskiego. – Jak woda szła, to było coś strasznego. Jedna wielka piana. Wieczorem uciekliśmy na wał. W nocy ze wszystkich stron otoczyła nas woda. Dopiero o 6 rano znaleźli nas ratownicy.
Pani Lucyna uciekła wraz z wnukiem i sąsiadką. Przewieziono ich do Rogowa.
– Tu nam do razu pomogli – dodaje powodzianka. – Ubrali nas i nakarmili. To bardzo gościnni ludzie.
Gospodyni szykuje miejsca dla kolejnych powodzian. – Córki przeniosą się do jednego pokoju, to jeszcze parę osób się zmieści – dodaje Ciepielewska. – Nie będzie łatwo, ale jakoś sobie poradzimy.
Poszkodowani i rodziny, które ich przyjęły pod swój dach, potrzebują niemal wszystkiego. Od żywności, po ubrania i buty. – Człowiek nawet nie ma się czym przykryć – dodaje Bielińska. – Wnuczkowi też zostało jedno ubranie.
Większość ludzi z zalanych wiosek trafiła do mieszkańców sąsiednich wsi. Niektórzy przenieśli się do krewnych.
– Kuzynka przyjęła w sumie 12 osób – mówi Sylwia Pisula z Kątów. – Jesteśmy tu w Rogowie razem z dwójką braci, mamą, no i dziećmi. Nasz dom jest zalany po strych. Z dobytku niewiele ocalało. Wynieśliśmy tylko trochę ubranek dla dzieci.
Realizacja: Łukasz Minkiewicz
Na więcej nie było czasu. Gdy pękł wał, woda błyskawicznie zalała gospodarstwa.
– W 15 minut przybyło metr – opowiada drżącym głosem Tadeusz Piłat z Zastowa Polanowskiego. – Drzewa wyrywało z korzeniami. Słychać było krzyki ludzi, przeraźliwy pisk zwierząt.
Pana Tadeusza spotkaliśmy w punkcie pomocy powodzianom w Rogowie.
– Wziąłem tylko kołdrę i trochę środków czystości – dodaje. – O tym, co straciliśmy, nie chcę myśleć. Woda zabrała drewno na dach i ponad 2 tys. pustaków. Córka miała budować z nich dom.
Dziś powodzianie nie planują. Muszą myśleć jak przeżyć kolejny dzień. Pomocy potrzebują również rodziny, które przyjęły ich pod swój dach. Nie wszyscy mają czym nakarmić i w co ubrać gości. Narzekają na kłopoty z odbieraniem darów w lokalnych centrach pomocy. Proszą, by przekazywać je bezpośrednio do rodzin.