Nie będzie unieważnienia wyników wyborów do Sejmiku Województwa Lubelskiego, ani powtórki wyborów samorządowych. Sąd Okręgowy w Lublinie oddalił wczoraj dwa protesty wyborcze złożone przez Prawo i Sprawiedliwość
- Oba protesty zostały oddalone - usłyszeliśmy w biurze prasowym Sądu Okręgowego w Lublinie.
Postanowienia nie są prawomocne. Wnioskodawcy w ciągu siedmiu dni mogą skierować wniosek o wydanie uzasadnienia orzeczeń. Po ich otrzymaniu będą mieli siedem dni na ewentualne zaskarżenie. Czy tak zrobią? Z Krzysztofem Michałkiewiczem nie udało nam się w czwartek skontaktować. Krzysztof Sobolewski telefon odebrał, ale nie chciał komentować sprawy.
Czego dotyczyły protesty? Politycy PiS wskazywali kilka przypadków nieprawidłowości, które ich zdaniem miały świadczyć o sfałszowaniu wyników wyborów.
Chodziło m. in. o: brak pieczęci terytorialnej komisji wyborczej na kartach wyborczych w jednym z lokali w Lublinie, uniemożliwienie obserwowania wyborów przez męża zaufania (miało do tego dojść w Hrubieszowie), brak podpisów członków komisji w Uścimowie pod protokołem z głosowania, czy zastąpienie karty do głosowania broszurą.
Głośno było też o Korchowie Pierwszym w powiecie biłgorajskim. Tam miało dojść do przypadków głosowania poza lokalem wyborczym, czy wprowadzania wyborców w błąd przez członków komisji.
- Nie wiem skąd wzięły się te zarzuty. Nic takiego nie miało miejsca, co dwukrotnie podkreślałem przed sądem - mówi Roman Falandysz, który w listopadzie ubiegłego roku był przewodniczącym obwodowej komisji wyborczej w Korchowie Pierwszym. - Nikt nie zgłaszał żadnych protestów do protokołu. Takie doniesienia pojawiły się dopiero kilka dni po wyborach. Moim zdaniem ktoś został zmanipulowany i wprowadzony w błąd - dodaje.
Co ciekawe, pełnomocnik PiS mimo wezwań nie pojawił się na żadnej z rozpraw. Przed sądem nie stawiali się także wskazywani przez niego świadkowie. Stąd uzasadnione wydają się być podejrzenia, że próby podważenia wyniku wyborów były celowym działaniem ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego.
- Zarzut fałszerstwa wyborów miał charakter propagandowy, a nie merytoryczny. Na pewno było to dyktowane atmosferą chwili i rozgoryczeniem wynikami - komentuje prof. Grzegorz Janusz, politolog i dziekan Wydziału Politologii UMCS. - Ciekawe jest to, że zarzuty nie pojawiały się tam, gdzie partia opozycyjna odnosiła zwycięstwo.