Senatorowie obiecali pomóc w budowie specjalistycznego ośrodka dla dzieci w śpiączce. Wczoraj obejrzeli pomieszczenia upadłej fabryki Eda w Poniatowej, przeznaczone na ośrodek.
W Polsce nie ma jeszcze takiego ośrodka. Gdyby powstał, mógłby przyjmować pacjentów z całego kraju. Dlatego inicjatorzy jego budowy zabiegają o centralne wsparcie. - Potrzebne są pieniądze na modernizację pomieszczeń, wyposażenie, zatrudnienie specjalistycznej kadry - przekonują prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie oraz Karol Stpiczyński, dyrektor szpitala w Poniatowej.
Członkowie Senackiej Komisji Zdrowia przyjechali, zobaczyli, posłuchali i ocenili: Bardzo dobry pomysł. - Dobrze, że są tacy pozytywni wariaci, jak profesor i dyrektor - skomentowała senator Margareta Budner. - Trzeba tylko organizacyjnie dopracować pomysł. Ustalić, kto i za co odpowiada.
Zdaniem Janiny Fetlińskiej, wiceprzewodniczącej Senackiej Komisji Zdrowia, dzieci zapadających w śpiączkę po urazach i wypadkach będzie przybywać, bo wypadków drogowych jest coraz więcej. - Postaramy się lobbować na rzecz budowy ośrodka i wsparcia finansowego - obiecała.
Teraz dzieci w śpiączce leżą w szpitalach lub w domach. Wymagają troskliwej opieki. Trzeba je karmić, przekręcać z boku na bok, kąpać. Aby wrócić do życia, potrzebują rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku. Parlamentarzyści mogli wczoraj na własne oczy zobaczyć takich pacjentów w szpitalu przy ul. Chodźki w Lublinie. Kuba śpi prawie od 2 lat. - Przeżył ciężki uraz - goście stanęli przy łóżku kilkunastoletniego chłopca. - Jest pod stałą opieką. Codziennie przychodzi do niego rehabilitantka. Widać niewielką poprawę. Czasami się uśmiecha, jak ktoś do niego mówi.
Obok niego leży Ola. Po zapaleniu mózgu zapadła w śpiączkę. I tak minęło już 2,5 roku. Takich dzieci jest w naszym województwie co najmniej kilkadziesiąt. W Polsce kilkaset.
Budynek administracyjny fabryki Eda burmistrz przekazał szpitalowi w nieodpłatne użytkowanie na 10 lat. Parter wyremontowano. Ale na kolejne piętra potrzebne są pieniądze, których w budżecie województwa, starostwa i szpitala nie ma.
Dramat aktorki
Świetne role w kinie, w teatrze, nagrody, udane małżeństwo i dwie śliczne córeczki: Ola i Mania. Sześć lat temu ten szczęśliwy świat Ewy Błaszczyk zawalił się. Najpierw zmarł jej mąż Jacek Janczarski, kilka miesięcy później sześcioletnia Ola zakrztusiła się, popijając tabletkę. Śmierć kliniczna, śpiączka, niedotlenienie mózgu. Dziewczynka nie obudziła się do dzisiaj.