Najpierw drapieżnik zagryzł sześć psów w Jelnicy pod Międzyrzecem Podlaskim, a ostatnio zaatakował 10 kilometrów dalej.
Na razie do Jelnicy potwór nie wrócił, ale niemal codziennie w okolicznych wsiach ludzie znajdują zakrwawione ciała swoich psów - pisze "Super Express". Ostatnio zwierzę zaatakowało 10 kilometrów od Jelnicy .
- Gdy wyszedłem na podwórko, mój ukochany Maks leżał w kałuży krwi - opowiada "Super Expressowi" miejscowy rolnik Sławomir Mazur.
Mieszkańcy obawiają się, że drapieżnik zacznie atakować ich samych.
- Dookoła jego ciała pełno było śladów jakiegoś zwierzęcia. To, co zagryzło Maksa, musi być duże i silne. Na przykład zmutowany pies, który może zagrażać ludziom - zastanawia się Mazur.
Sołtys Jelnicy Jan Siedlanowski poprosił już o pomoc władze powiatu. Trwają poszukiwania tajemniczego zwierzęcia.