Rodzicom nie pokazujemy, jak burzą nasz dom. Pewnie by im serce pękło – mówi jeden z wysiedlonych w związku z budową S 17. Dotąd nie dostał odszkodowania. Mało tego, za zabraną nieruchomość wciąż płaci podatki.
– Zabrali nam nowy dom, zabudowania gospodarcze, ponad hektar ziemi. W ciągu miesiąca musieliśmy zlikwidować całe gospodarstwo. Zwierzęta poszły do rzeź, siewne zboże pojechało na skup. Dwa ciągniki i maszyny poupychaliśmy po sąsiadach, reszta stoi pod chmurką. Teraz mieszkamy na stancji i nie wiemy, kiedy pójdziemy na swoje – mówią rozżaleni bracia Tomasz i Krzysztof, którzy musieli oddać swój dom pod S17. Co gorsza – nadal muszą płacić podatki od nieruchomości, bo gmina nic nie wie, że przejęło je państwo.
W podobnej sytuacji jest kilkadziesiąt osób, których nieruchomości kolidowały z trasą "siedemnastki”.
– Nie jesteśmy przeciwko budowie drogi, ale mamy żal, że nikt nas wcześniej nie uprzedził o terminie zastosowania specustawy i konieczności opuszczenia domów – dodaje kolejny z braci.
– Ludzie od dawna wiedzieli, że ruszy budowa drogi i trzeba będzie opuścić domy – ripostuje Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy GDDKiA Lublin.
Machina przejmowania nieruchomości pod "siedemnastkę” ruszyła w grudniu ubiegłego roku, po podpisaniu przez wojewodę decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (ZRID). Na mocy "specustawy” drogowcy przejmują nieruchomości bez negocjacji z właścicielami.
– Przyszła dwójka ludzi i spisała nasz majątek. Nikt z nami nie rozmawiał o wysokości i dacie wypłaty odszkodowania – wytyka jeden z braci.
"Specustawa” stosuje odpowiedzialność zbiorową. Jeżeli choćby jeden z 1200 właścicieli nieruchomości położnych przy drodze "piaseckiej” zaskarży decyzję wojewody, wówczas wstrzymywana jest wypłata wszystkich odszkodowań. Aż do momentu rozpatrzenia odwołań przez ministra infrastruktury.
– A w tym przypadku osiem osób złożyło odwołania – mówi Malgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego.
– Musiałem się odwołać. Zabierają mi tylko część działki. Bez tego kawałka ziemi moja firma nie może funkcjonować, a drogowcy nie chcą wykupić całości. Wycenia się tylko grunt i budynki. A kto mi pokryje koszty ew. zwolnień pracowników? Co z utraconymi zyskami – pyta jeden z przedsiębiorców.
Ministerstwo być może jeszcze w tym tygodniu rozpatrzy odwołania. I dopiero po tym biegli rzeczoznawcy powołani przez wojewodę rozpoczną szacowanie wartości nieruchomości i wypłaty będą mogły ruszyć.
– Specustawa pozwala szybko budować drogi, ale słabo chroni ludzi. Sądzę, że część z tych spraw skończy się Strasburgu – mówi Jerzy Adamiczka, ekspert z poznańskiej firmy rzeczoznawczej AiM Property.