38-letni Grzegorz Sz. musiał przemaszerować kilometr przez wieś w asyście dzielnicowego. Niósł pod pachą ukradzione dzień wcześniej iglaki.
- Kilka dni temu otrzymaliśmy zgłoszenie, że w nocy z gospodarstwa ogrodniczego w Kijanach zginęło 40 ozdobnych jałowców. Właściciel oszacował straty na blisko 1400 złotych - mówi Mariusz Kawalerski z Posterunku Policji w Spiczynie. - Już następnego dnia ustaliliśmy, że sprawcą może być mieszkaniec Spiczyna Grzegorz Sz.
Policjanci natychmiast wysłali do niego patrol. Podczas przeszukania znaleźli w pomieszczeniach gospodarczych 9 z 40 skradzionych jałowców. Resztę mężczyzna zdążył już sprzedać.
Odzyskane jałowce miały ponad metr wysokości. Był więc problem z ich przewiezieniem na posterunek w Spiczynie. - Wpadliśmy na pomysł, aby winowajca sam przeniósł rośliny. To takie dwa w jednym: transport i resocjalizacja - opowiada policjant ze Spiczyna.
Grzegorz Sz. nie oponował, a nawet sam zadeklarował pomoc. Stąd niecodzienny pochód. Mężczyzna wędrował blisko kilometr przez wieś, niosąc pod pachą 9 "gorących” jałowców. Aby przypadkiem nie pomylił drogi, szedł w asyście dzielnicowego Roberta Waszkiewicza.
- Grzegorz Sz. prawie na brodę naciągnął czapkę. Mimo to ludzie widzący niezwykły konwój, nie ukrywali uśmieszków. "Nocny ogrodnik” najadł się wstydu na całe życie - dodaje Kawalerski.
Na posterunku okradziony właściciel szkółki rozpoznał swoje jałowce po charakterystycznym cięciu. A złodziej dobrowolnie poddał się karze. Wyznaczył sobie półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 500 złotych grzywny oraz zobowiązał się do naprawienia szkód.
- Teraz już wszyscy w Kijanach i Spiczynie wiedzą o grzeszku Grzegorza Sz. Drugi raz już nie wybierze się na nocne podbieranie roślin - kończy aspirant Kawalerski.