Idę stąd – rzucił do sędziów Andrzej P., pseudonim „Pierzo”, czołowy lubelski gangster. I wyszedł. Nie usłyszał, że za zlecanie zabójstw członków konkurencyjnego gangu sąd skazał go na 15 lat więzienia.
– Tak? Mogę? To idę stąd – odburknął, mamrocząc jeszcze cos pod nosem. Policjanci zaprowadzili go do pomieszczenia dla aresztantów.
Andrzej P. sam chwalił się na jednej z rozpraw, że w środowisku przestępczym cieszy się mirem,
bo siedzi za „głowę”, czyli zabicie człowieka. Na początku lat 90. dostał
za to dziewięć lat więzienia. Wyrok odsiadywał z przerwami. Na wolności próbował rządzić w lubelskim półświatku. Kierował tzw. grupą z LSM. Pod koniec lat 90. za kratki trafili szefowie konkurencyjnego gangu staromiejskiego. – Doszło do walki o wpływy w Lublinie – uzasadniał wyrok sędzia Mirosław Styk.
Głównych dowodów przeciwko „Pierzowi” i jego ludziom dostarczył Robert P., skruszony przestępca. Popełnił samobójstwo, zanim rozpoczął się proces. Nie żyje też Paweł R., płatny morderca, któremu „Pierzo” zlecał egzekucję konkurentów. Zagłodził się w szpitalu.
Pierwszy miał zginąć Krzysztof B.
ps. „Krzywy”. Najpierw został pobity w Zalesiu pod Lubartowem. Trafił do szpitala. „Pierzo” postarał się o pistolet z tłumikiem. W grudniu 2000 roku wysłał zabójcę do szpitala. Paweł R. w ostatniej chwili zorientował się, że mierzy do przypadkowego pacjenta. Dużo szczęścia miał też Robert Ł. W restauracji w centrum Lublina dostał pięć kul. Rany okazały się niegroźne. „Pierzo” zlecił zabójstwo z więzienia. Wczoraj sąd skazał również jego kompanów. Marek P., Tomasz P. (brat Pierza) i Grzegorz K. dostali kary 13 i 14 lat więzienia.
Wyrok jest nieprawomocny.
(er)