Nastolatek, który zasłynął wpuszczeniem wirusów na stronę internetową lubelskiego MPK, zalazł za skórę polskiej i amerykańskiej policji.
19-letni Mateusz R., student informatyki rodem z Lublina, to mózg szajki ogołacającej internetowe konta - ustaliło Federalne Biuro Śledcze, główna agencja kontrwywiadowcza Stanów Zjednoczonych.
- Mateusz R. rozsyłał przez Internet tzw. trojany - wirusy szpiegujące, które instalowały się w słabo zabezpieczonych komputerach na całym świecie - mówi oficer sekcji do walki z przestępczością internetową KWP w Lublinie. - Trojan zbierał hasła dostępu do bankowych kont, a potem przesyłał je na serwer w USA. Student korzystał potem z tych danych.
Mateusz R. założył też stronę internetową, która udawała oficjalną stronę banku. Zmyleni klienci wpisywali w niej kody dostępu do swoich kont.
Dzięki skradzionym kodom haker dobierał się do cudzych pieniędzy. Przez pośredników szukał tzw. słupów, czyli ludzi, którzy zakładali w banku nowe konta. Mateusz R. przelewał na nie pieniądze. Słupy odbierały gotówkę z bankomatów. Za przysługę zostawiały sobie kilkaset złotych. Reszta trafiała do hakera. Mateusz R. wyłudził w ten sposób ponad 290 tys. zł. Całą sumę złożył w amerykańskim banku.
Pierwsi członkowie szajki wpadli w 2005 roku. Ale były to tylko płotki. Przywódca grupy był nieuchwytny. Wspólnicy twierdzili, że nigdy go nie widzieli. Policja prowadziła w sumie kilka śledztw, z czego jedno znalazło finał w sądzie. Nikt jednak nie domyślał się, że za wszystkim stoi jedna i ta sama osoba.
- Policjanci skopiowali trojany z dysków zainfekowanych komputerów - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie. - Ustalili adres serwera w USA, na który trafiały podpatrzone dane. FBI podało nam, który komputer w Polsce te dane odbiera. W USA w związku z tą sprawą została zatrzymana jedna osoba.
Mateusz R. został schwytany w Warszawie. Przed dwoma laty przeniósł się tam z rodzicami. Wcześniej dał się we znaki lubelskiemu MPK. Wpuścił do Internetu wirusa, który nakazywał zainfekowanym komputerom zasypywać mailami serwer tej firmy.
- Ma olbrzymią wiedzę - mówią o lubelskim hakerze informatycy z policji. - Tylko szkoda, że wykorzystał ją w taki sposób.