Niebezpieczną bakterię wykryto w organizmie miesięcznego chłopca z Lublina, który zmarł kilka dni po opuszczeniu szpitala.
- Prowadzimy postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi Andrzej Wasiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Zakład Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Lublinie przeprowadził sekcję zwłok. Jej wyniki nie są jeszcze znane. Próbki z płuc i przewodu pokarmowego trafiły do badania do Zakładu Mikrobiologii AM. Prokuratura podała wczoraj, że wykryto w nich bakterie, w tym klebsielli. - Nie mam nic do powiedzenia - twierdzi prof. Maria Kozioł-Montewka, kierownik zakładu. - Na 100 badanych przez nas próbek w 30 jest klebsiella. Ten drobnoustrój występuje powszechnie.
Jerzy Szarecki, dyr. DSK postawił wczoraj szpital na nogi. Zarządził wewnętrzne dochodzenie. Amelia Ścibor, naczelna pielęgniarka, nadzorująca śledztwo odnalazła kartotekę zmarłego noworodka. - Leżało w klinice chirurgii - przyznała. - Mamy jednak opinię sanepidu mówiącą, że tej bakterii w naszym szpitalu nie ma.
Także zdaniem prof. Jerzego Osemlaka, kierującego kliniką, zgonu noworodka nie należy wiązać z klebsiellą, ponieważ dziecko nie miało objawów zakażenia. - To była nagła śmierć, jakie się zdarzają.
Wojewódzki inspektor sanitarny zadecydował, że dziś wkroczy z kontrolą do szpitali, w których leżał noworodek. Z ponowną kontrolą, ponieważ niedawno zakończył inspekcję zarządzoną po zgonach - spowodowanych klebsiellą - w łódzkim szpitalu. Inspektorzy sanitarni ocenili wtedy, że lubelskie szpitale są czyste. - Gdyby w szpitalach było brudno i skutkiem tego doszłoby do zakażenia, odnotowalibyśmy kilka zachorowań - tłumaczy Leszek Krakowiak, wojewódzki inspektor sanitarny. - Tymczasem mamy jeden przypadek wskazujący na to, że dziecko zakaziło się od matki podczas porodu lub kontaktu z nią w domu. Ale na wszelki wypadek ponownie skontrolujemy szpitale.