

Po tegorocznej rekrutacji do oddziałów przedszkolnych rodzice są coraz bardziej zdezorientowani, a pedagodzy martwią się o przyszłość swojej pracy. Winny jest niż demograficzny, system, a może miasto ma inny pomysł na atrakcyjne miejsce?

Problem dotyczy Przedszkola nr 42 w Lublinie. Funkcjonuje tu pięć oddziałów, które łącznie mogą przyjąć 120 dzieci. W tym roku pierwszy etap rekrutacji zakończył się 14 marca. Placówka dysponowała 31 wolnymi miejscami. Wszystko wskazywało na to, że nie będzie problemu z utworzeniem pełnych grup. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
– Rekrutacja zwykle odbywa się w dwóch etapach. W pierwszym zgłoszono 20 wniosków. Okazało się jednak, że system przyjął tylko 12 dzieci. Pozostałą ósemkę urząd nam „ukradł”. Tak to nazywamy, wprost. Nie możemy ich przyjąć, bo albo nie ma dla nich miejsc według systemu, albo inne dzieci z większą liczbą punktów je wypierają – mówi Anna Wnuk-Przegalińska, nauczycielka z ponad 20-letnim stażem, pracująca w Przedszkolu nr 42. – Paradoks polega na tym, że mimo wolnych miejsc, system nie pozwala przyjąć dzieci. Miasto twierdzi, że nie zamyka nam oddziału, ale de facto on się nie utworzy. To nie jest problem tylko naszej placówki – takie sytuacje powtarzają się w całym Lublinie.
Miasto odpowiada
Urząd Miasta odpiera zarzuty. Jak podkreślają urzędnicy, liczba grup w przedszkolach i szkołach podstawowych została zaplanowana na podobnym poziomie jak w poprzednich latach. Co zatem wydarzyło się w przedszkolu przy ul. Przyjaźni?
„Na 31 dostępnych miejsc w Przedszkolu nr 42 zgłoszono 20 dzieci. 12 z nich zostało zakwalifikowanych do już funkcjonujących grup. Pozostałych 8 wniosków nie stanowiło wystarczającej liczby, aby utworzyć nową, 25-osobową grupę. Z tego względu piąty oddział nie został utworzony” – informuje miasto w przesłanym oświadczeniu.
Za rekrutację odpowiada komisja działająca w każdej placówce.
– To ona analizuje wnioski kandydatów i przydziela miejsca zgodnie z obowiązującymi zasadami i liczbą uzyskanych punktów – tłumaczy Monika Głazik z lubelskiego Ratusza. – Nie istnieje pojęcie „usunięcia” dziecka z systemu. Wnioski są rozpatrywane na podstawie punktacji i kolejności wskazanych przez rodziców preferencji. Jeśli dziecko nie kwalifikuje się do przedszkola pierwszego wyboru, jego wniosek trafia do kolejnych placówek z listy. Jeżeli wskazano tylko jedno przedszkole i dziecko nie uzyskało wymaganej liczby punktów, może nie zostać zakwalifikowane.
Frustracja i rozczarowanie
Co się stanie z dziećmi, które nie dostały się do Przedszkola nr 42? Jak informuje miasto, rodzice otrzymają pisemne wskazanie innej placówki, w której są jeszcze wolne miejsca – w miarę możliwości w niedalekiej odległości. Informacje mają zostać przekazane pocztą tradycyjną, przez ePUAP lub skrzynkę do e-doręczeń.
Rodzice i nauczyciele nie kryją jednak rozczarowania.
– Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdzie rozdzielone zostaje rodzeństwo, albo dziecko trafia do przedszkola oddalonego o kilka kilometrów, mimo że miało starsze rodzeństwo w placówce po drugiej stronie ulicy – mówią pedagodzy.
Nie tylko Przedszkole nr 42 mierzy się z tym problemem. W całym Lublinie wiele placówek zgłasza trudności z formowaniem grup. Przedszkole Montessori, które dotychczas miało pełne obłożenie, teraz zmaga się z likwidacją aż dwóch oddziałów.
Demografia i oszczędności
– Pracujemy z dziećmi, nie z liczbami. Coraz częściej słyszymy o „oszczędnościach”, które skutkują cięciami i większymi grupami – mówi jedna z nauczycielek. – Mamy dzieci ze spektrum autyzmu, z zaburzeniami sensorycznymi. Polityka edukacji włączającej mówi jasno: grupy powinny być mniejsze, aby zapewnić odpowiednią opiekę. Tymczasem miasto chce utrzymać liczebność grup na poziomie 25 osób: co w praktyce uniemożliwia indywidualne podejście.
Zdaniem władz miasta wszystkiemu jest winny demograficzny. W tym roku odnotowano mniejszą liczbę dzieci kwalifikujących się do wychowania przedszkolnego, co oznacza, że nie wszystkie miejsca będą wykorzystane. Problem nie jest jednak czymś nowym – od 10 lat w Lublinie dzietność systematycznie spada. Od 2015 roku zmniejszyła się z 3515 do 1947.
Jednak pedagodzy obawiają się, że to nie tylko kwestia demografii, a w całej sprawie widzą drugie dno. Teren przedszkola przy ul. Przyjaźni jest bardzo atrakcyjny: wokół powstają nowe osiedla, a sama placówka w tym roku obchodzi jubileusz 55-lecia. – Boimy się, że za wszystkim może stać plan sprzedaży terenu i jego przeznaczenie pod zabudowę – mówi nauczycielka.
Ratusz zaprzecza tym spekulacjom: – Nie ma decyzji o likwidacji placówki ani o sprzedaży jej terenu – zapewnia Monika Głazik.
Co dalej? Będą spotkania
W odpowiedzi na obawy rodziców i nauczycieli, miasto zaplanowało spotkania z dyrektorami przedszkoli i oddziałów przedszkolnych z poszczególnych dzielnic.
– Dyrektorzy przeanalizują dane kadrowe i liczbę potencjalnych chętnych, aby ustalić, które placówki będą brały udział w rekrutacji uzupełniającej – dodaje rzeczniczka Ratusza.
