Placówki służby zdrowia w regionie są zadłużone na 290 mln zł. Pomysłu na wyjście z zapaści finansowej nie mają ani dyrektorzy zakładów opieki medycznej, ani samorządy będące organami założycielskimi szpitali i przychodni, ani minister zdrowia.
Szpital nie chce tych pieniędzy, bo - jak mówi dyrektor Stpiczyński - porad ponad normę udzielił
na 2 mln zł. O tym, że LRKCh płaci mniej niż powinna mówi także Andrzej Gryn, główny księgowy szpitala im. Jana Pawła II w Zamościu. - Jest nam winna ok. 5 mln za usługi ponad limit - mówi. - Kasa powiedziała, że nie ma pieniędzy i nie zapłaci. Poleciła trzymać się umowy
i nie przyjmować więcej pacjentów niżby wynikało
z kontraktu.
Tak też zrobiono, wstrzymując przyjęcia na zabiegi zaplanowane,
np. na chirurgii.
Pomysłów na walkę z długami tak naprawdę nie ma nikt. - Nic nie możemy, bo nie ma pieniędzy - rozkłada ręce Krzysztof Jarząbek, dyr. Wydziału Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego
w Lublinie.
Czy pomysł na oddłużenie, polegający na wyemitowaniu państwowych obligacji,
o którym Mariusz Łapiński, minister zdrowia mówił podczas poniedziałkowej wizyty na Lubelszczyźnie będzie lekiem na długi szpitali?