Miasto zapowiada kolejną serię eksmisji, których przeprowadzenie zleci wynajętej firmie. Po raz pierwszy takie rozwiązanie zastosowano w zeszłym roku, a akcja budziła wiele kontrowersji. Tegoroczna akcja ma być przeprowadzona na znacznie większą skalę.
W taki sposób usunięci z mieszkań mają być ci lokatorzy, wobec których sąd wydał nakaz eksmisji i nie przyznał im prawa do lokalu socjalnego. Ludzie ci mają trafić do pomieszczeń tymczasowych, których zapewnienie będzie obowiązkiem firmy wynajętej do przeprowadzenia eksmisji. Pomieszczenia takie trzeba im zapewnić na miesiąc, a po tym czasie można ich odesłać do noclegowni dla bezdomnych.
Jak wiele osób może się spodziewać wizyty komornika? Na razie konkretna liczba nie pada. – Obecnie opracowywana jest lista dłużników, którzy ostatecznie zostaną objęci postępowaniem – informuje Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Przyznaje jednak, że „działaniami tymi miałaby zostać objęta znacznie większa niż w roku ubiegłym grupa dłużników”.
W zeszłym roku lista obejmowała 14 adresów, zaś o skali planowanych na ten rok eksmisji wiele mówi oficjalna zapowiedź, że wykonawca tej niecodziennej usługi będzie wybrany w przetargu. Taki przetarg nie był wymagany w zeszłym roku, bo zlecenie udzielone wrocławskiej spółce MASTA opiewało na 90 tys. złotych. Decyzję o wynajęciu firmy do eksmisji Zarząd Nieruchomości Komunalnych tłumaczył między innymi tym, że sam miałby problem z zapewnieniem pomieszczeń tymczasowych dla eksmitowanych.
Ale problem ten miała również spółka MASTA i głównie tego dotyczyły kontrowersje towarzyszące eksmisjom, przeciw którym ostro protestowali działacze Lubelskiej Akcji Lokatorskiej.
To oni już w pierwszym mieszkaniu odwiedzonym przez komornika odkryli, że spółka nie zapewniła w przepisowy sposób pomieszczenia tymczasowego na dla eksmitowanego mężczyzny. Nie na miesiąc, a zaledwie na kilka dni zarezerwowała mu pokój w świdnickim hotelu. Sam hotel anulował rezerwacje pokojów, gdy tylko dowiedział się, kto ma w nich zamieszkać, a w oficjalnym oświadczeniu poinformował, że wprowadzono go w błąd, a spółka podszyła się pod inne przedsiębiorstwo. Podobnie było w przypadku pomieszczeń w Ciecierzynie.
Ostatecznie „opróżniono” dziesięć mieszkań, ale z żadnego nie usuwano lokatorów siłą, bo wyprowadzali się dobrowolnie. Sami też znajdowali sobie inny kąt i w końcu tylko trzy osoby skorzystały z pomieszczeń tymczasowych, które udało się zapewnić spółce w odległym o 75 km Podlodowie. Zapłata za akcję wyniosła 60 tys. złotych.
Aktualnie zadłużenie najemców miejskich lokali wynosi wraz z odsetkami ponad 180 milionów złotych. Ściągalność opłat to 82,05 proc.