Rodowity lublinianin. Wokalista, autor tekstów, kompozytor, muzyk. W tym roku wydał swój czwarty album zatytułowany „W ogień” – ROZMOWA z Radosławem Skubają „Skubasem”
Rozmawiamy po lubelskim koncercie, na którym nie zabrakło kontrowersji po tym jak ze sceny wygłosiłeś, że jesteś fanem dawnego klubu Graffiti, a nie Zgrzytu. Czy możesz wyjaśnić dlaczego?
– Nigdy tego nie ukrywałem, że nie jestem fanem Zgrzytu stąd może ten zgrzyt. Graffiti było dla mnie miejscem niemalże kultowym, które odwiedzałem regularnie. Najważniejsze dla mnie koncerty zaliczyłem w Graffiti, jak na przykład koncert zespołu Kaliber 44 jeszcze z Magikiem w składzie. Było to miejsce dla mnie szczególne. Tu zagrałem swój pierwszy poważny koncert, jako support przed Sweet Noise. Tu tez stawiałem pierwsze kroki jako Mc i gitarzysta do muzyki drum and bass. Może się nazywać dowolnie ale dla mnie pozostanie na zawsze Graffiti.
Co cię bardziej ukształtowało muzycznie” Lublin czy Warszawa?
– Zdecydowanie Lublin. Tu poznałem i pokochałem rock, metal, grunge, muzykę klubową także tu rozpoczął się mój romans z muzyką jazzową. Wszystko to zaczęło się właśnie w Lublinie i dzięki temu moja edukacja muzyczna jest bogatsza.
Zaczynałeś od grania muzyki klubowej. Nie myślałeś żeby czasem do niej wrócić?
– Nawet nie wiesz jak bardzo mnie do tego ciągnie. Marzą mi się sety djskie; jestem otwarty na zaproszenia! Za chwilę ukaże się moja epka z muzyką drum and bass dla wytwórni Soul deep.
Czym się różni dla ciebie granie na żywo w Lublinie od np. koncertu w Poznaniu?
– Każdy koncert jest inny. Nie ma drugiego takie samego koncertu. Gram m.in. koncerty tzw. siedzące. Ale taki koncert jak dzisiejszy, daje mi najwięcej satysfakcji. Dzisiaj było świetnie. Oczywiście, że w rodzinnym mieście czuje się na scenie szybsze bicie serca. Atmosferę podkręca obecność rodziny, przyjaciół, znajomych. Tego nie ma w innych miastach. To jest ta różnica.
Jak często bywasz w Lublinie?
– Ze względu na to, że mieszka tu moja mama to staram się być przynajmniej raz w miesiącu. Pomiędzy płytami „Duch” i „W ogień” jest różnica trzech lat. Co się przez ten czas u ciebie działo?
– Mówiąc lapidarnie: działo się życie. Przygotowywałem się do wydania nowego materiału. Zbierałem teksty, pracowałem nad muzyką. To i tak nie trwało tak długo jak na mnie.
Co takiego wydarzyło się w twoim życiu osobistym, że zdecydowałeś się na wydanie płyty, która w większości poświęcona jest miłości?
– Każda moja płyta opowiada o moich przeżyciach. Tak jest i tym razem. Nie powiedziałbym, że w całości jest to płyta miłosna. Na albumie jest utwór nagrany wspólnie z Krzyśkiem Zalewskim o himalaiście. Jest to bardzo interesująca historia. Jest też utwór poświęcony mojemu ojcu.
Czym jest dla ciebie miłość i jak bardzo wiele dla ciebie znaczy?
– Nie odkryję tu niczego nowego. Filozofowie, księża i psychologowie próbują rozgryźć czym miłość jest. Ja też mam z tym problem. Dużo łatwiej jest mi powiedzieć na przykład czym nie jest. Wydaje mi się, że miłość czuje się w samy środku samego siebie. Piosenka „Nie ma takiej miłości” to okrutna piosenka o wykorzystaniu drugiej osoby, mówi o tym czym miłość nie jest. Podsumowując: miłością jest dawanie dobra drugiej osobie.
Jak długo znacie się z Krzyśkiem Zalewskim?
– Znamy się szmat czasu. Poznaliśmy się w Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Lublinie. Krzysiek był chyba 3 roczniki niżej ode mnie. Ale już kojarzył moje licealne dokonania muzyczne. Potem, gdy debiutowałem na scenie, to występował jako mój support.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nowa płyta „W ogień” jest współautorska. Co to znaczy?
– Chodzi o teksty. Często korzystam ze współpracy z innymi tekściarzami. W tym przypadku współautorem tekstów był mój kolega z którym poznałem się także w Lublinie – Jakub Węgrzyn. Jakub jest poetą slamowym.
Dlaczego pisanie tekstów do piosenek jest dla ciebie wykańczające? Jakoś trudno mi w to uwierzyć
– Chodziło mi o pisanie tekstów do muzyki. Dużo łatwiej mi przychodzi napisanie tekstu w formie wiersza niż siedzenie i dopasowywanie sylab aby było melodyjnie i pasowało do muzyki. To jest karkołomne. To jest moja czwarta płyta i się nie poddaję.
Ile czasu zajmuje ci napisanie tekstu do piosenki?
– Oj, różnie. Niektóre powstają w chwilę, a niektóre parę godzin. Nie ma reguły. „Haitańskie drzewa” powstały w 30 min, nad innymi potrafię siedzieć miesiącami.
Na nowej płycie występują z tobą: Kwiat Jabłoni, Krzysiek Zalewski, Dawid Tyszkowski i inni. Z kim spośród współczesnych polskich artystów chciałbyś coś wspólnie nagrać?
– Na pewno byłby to jakiś raper.
Tytułowa piosenka „W ogień” opowiada m.in. o wielkiej miłości i walce o nią. Czy to w oparciu o prawdziwe przeżycia?
– Piosenka miała być pierwotnie o końcu świata, i o tym co będzie po śmierci ale trochę się przekształciła. Raczej miałem tu na myśli siłę miłości, która jest wieczna. Dla osoby, która kochasz rzucisz się w przysłowiowy ogień. W moim przypadku na pewno jest to mój syn, dla którego zrobię wszystko.
Byłeś osobą uzależnioną od nałogów. Interesuje mnie, jak ci się udało z tym zerwać?
– Nie boję się o tym mówić. Jak byłem młodym chłopakiem, to nie myślałem żeby z tym skończyć. Trwało to jakieś 20 lat. Proces trzeźwienia zaczął się u mnie w wieku 33 lat. Od kilku lat jestem całkowicie wolny od substancji zmieniających świadomość. Musisz wiedzieć, że tego chcesz bo inaczej żadna terapia ci nie pomoże jeśli ty nie będziesz chciał. Życie na trzeźwo jest cudowne, choć momenty bywają ciężkie gdy chce się uciec od niechcianych emocji.
Jak to się stało, że skromny, nieznany szerszej publiczności chłopak z Lublina trafił do Warszawy, do znanej wytwórni (Kayax – przyp. aut.)?
– Stało się to za sprawą wspólnego utworu z Noviką. Potem okazało się, że Smolik potrzebował wokalisty do swojego zespołu. Widział mnie z Noviką na koncercie i postanowił, że mnie zaprosi. Tak się zaczęła nasza współpraca.
Trudno jest zrobić karierę w Warszawie osobie z Lublina?
– To zależy od okoliczności, myślę że warto jest być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.
Dlaczego opuściłeś Lublin?
– Bo dostałem okazję zagrać z Andrzejem Smolikiem. Skorzystałem z tej okazji bez zastanowienia.
Rozważasz powrót do Lublina?
– A kto wie... Czas pokaże. Nie mówię nie.