Zadał swojej partnerce dwa ciosy nożem, a gdy ratownicy starali się ocalić życie umierającej kobiecie beznamiętnie wrócił do przerwanego zbrodnią spożywania pierogów – wynika z akt sprawy, która ruszyła właśnie przed lubelskim sądem.
Patrycja (imię zmienione – red.) mieszkała z rodzicami i dwójką dzieci na lubelskim Sławinie. Pracowała w pobliskim sklepie spożywczym. Jego właściciel i koleżanki zgodnie podkreślają, że była „sumienną pracownicą”.
– Jej zachowanie zmieniło się gdy poznała Bartosza J. Zaczęła spożywać alkohol, który wcześniej pojawiał się okazjonalnie. Przestała przykładać się wtedy do obowiązków w pracy. Zdarzało się, że w ogóle nie przychodziła, bo dzień wcześniej wypiła za dużo – zeznawali.
20 września 2021 r. Patrycja razem z Bartoszem J. odwiedzili znajomych mieszkających przy ul. Górnej. Patrycja doskonale znała Luizę W., bo kobiety przez lata były sąsiadkami. Znali się też partnerzy obu kobiet. Para nie przyszła z pustymi rękami – przynieśli ze sobą litr wódki (Bartosz J. zażył też leki psychotropowe – red.).
– Początkowo atmosfera spotkania była dobra – napisał w akcie oskarżenia prokurator Piotr Obara.
Lublin. Młoda matka zabiła trójkę swoich dzieci. Nie trafi do więzienia
Szybko zaczęły wybuchać jednak kolejne awantury. Kiedy na numer Bartosza J. zaczęły przychodzić powiadomienia, Patrycja spytała z kim pisze. „Już zaczyna, bo się napiła” – usłyszała tylko. A potem komentarz, że popisuje się przed znajomymi. Były też pretensje, że kobieta wciąż utrzymuje kontakt ze swoim byłym parterem, ojcem jej dzieci. Ale zazdrosna była też Patrycja. Gdy próbowała wyrwać Bartoszowi telefon i sprawdzić, kto do niego pisze został odepchnięta. Przewróciła się. Po chwili para zaczęła się jednak przepraszać. Całowali się i przytulali. Sielanka nie trwała długo…
Gdzie byłaś?
– W pewnym momencie kobieta zadzwoniła do swojej siostry, a następnie zaczęła krzyczeć, żeby zostawiła jej partnera – wynika z zeznań świadków, którzy przyznali, że kobieta miała żal do siostry o to, że ona również spotykała się z Bartoszem J. i uprawiała z nim seks. – Wtedy wywiązała się kolejna kłótnia. Oboje krzyczeli i wzajemnie wypominali sobie zdrady.
Po kolejnym uspokojeniu nastrojów wywiązała się następna awantura. Po niej Patrycja wyszła do toalety, która znajdowała się poza mieszkaniem. W tym czasie Luiza W. odgrzała Bartoszowi pierogi. Jadł je gdy jego partnerka wróciła. Wtedy nagle wstał z krzesła i podbiegł krzycząc gdzie była i z kim pisała. Wywiązała się szarpanina, podczas której Bartosz J. zadał dwa ciosy: w klatkę piersiową i brzuch. Patrycja osunęła się na ziemię.
Niepohamowana zazdrość
Na pogotowie zadzwoniła Luiza W. Powiedziała, że koleżanka sama „nabiła się na nóż”. Do przedstawienia takiej wersji wydarzeń namówić miał ją Bartosz. Potem umyła zakrwawiony nóż i zostawiła go w zlewie.
– Po przybyciu ratowników Bartosz J. wrócił do mieszkania, gdzie dokończył nagle przerwane spożywanie przygotowanych wcześniej pierogów – pisze prokurator Obara, który nie ma wątpliwości, że mężczyzna zabił z rozmysłem. – Oskarżony dokonał zabójstwa będąc motywowanym niepohamowaną zazdrością o partnerkę i jej uprzedni związek pomimo, że partner przebywał z Zakładzie Karnym.
Zamordował na ulicy matkę swoich dzieci. Najwyższy możliwy wymiar kary
Z aktu oskarżenia wynika też, że Bartosz J. „jest osobą porywczą, która nie potrafi zahamować swoich emocji”. Często kłócił się też ze swoją byłą konkubiną. Wtedy założono nawet Niebieską Kartą. Mężczyzna był też wielokrotnie karany. Za zabójstwo odpowiadać będzie w warunkach recydywy.
Ani podczas pierwszego dnia procesu, ani podczas wcześniejszych przesłuchań Bartosz J. nie przyznał się do winy. Odmówił też składania wyjaśnień. To co działo się feralnej nocy wiadomo, m.in. z zeznań Luizy W. Kobieta chce dobrowolnie poddać się karze za zacieranie śladów zbrodni. Sąd wkrótce zdecyduje, czy zgodzić się na wyrok uzgodniony w jej sprawie z prokuraturą: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 2,5 tys. zł. grzywny.