W czwartek wynajęta przez miasto wrocławska spółka Masta ma wznowić eksmisje z mieszkań komunalnych. Tych, których nie była w stanie opróżnić w sierpniu. Nie zapewniła wówczas ich lokatorom pomieszczeń tymczasowych. Tak jak wtedy, tak i teraz akcja budzi duże emocje.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Do tej pory przejęliśmy osiem mieszkań – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Ale w żadnym z tych przypadków nie doszło do przymusowego usunięcia lokatorów. Nie doszło dlatego, że nie było pomieszczeń, do których można by ich przewieźć.
Pomieszczenia miała zapewnić wynajęta do eksmisji wrocławska spółka, która w tym celu chciała wynająć m.in. pokoje w hotelu Avion w Świdniku. Rezerwując je nie wyjawiła, kto ma tam trafić, a gdy hotel poznał prawdę, anulował rezerwację. Tak samo było z lokalem w Ciecierzynie.
I chociaż spółka szybko znalazła inne miejsca, to nie mogła od razu eksmitować tam lokatorów, bo zgodnie z przepisami najpierw trzeba listownie powiadomić ich dokąd trafią. To dlatego do tej pory nie doszło do eksmisji. – Do przejęcia mamy jeszcze cztery mieszkania – informuje Bilik.
W czwartek rano komornik i spółka Masta mają „opróżnić” (jak chłodno nazywają to urzędnicy) mieszkanie przy ul. Piekarskiej. Jego lokator miał być eksmitowany równo miesiąc temu, ale komornik odszedł wtedy z kwitkiem. Akcja nie powiodła się, bo młodzi aktywiści (pod szyldem Lubelskiej Akcji Lokatorskiej) zażądali dowodów, że lokator ma zapewnione pomieszczenie. Okazało się, że hotel jest wynajęty na kilka dni, a nie na miesiąc. A gdy komornik zaczął wyjaśniać sprawę, hotel anulował rezerwację.
Teraz zamiast hotelu nowym lokum mężczyzny z Piekarskiej oraz pozostałych eksmitowanych ma być ośrodek w Podlodowie (gmina Ułęż) oddalonym od Lublina o 75 km. Taka odległość zdaniem Lubelskiej Akcji Lokatorskiej oznacza dla tych osób „zerwanie więzi z ich bliskimi” i „uniemożliwia podjęcie pracy”. Działacze twierdzą też, że niepełnosprawny mieszkaniec ul. Piekarskiej nie będzie tak miał odpowiednich warunków. Żądają wstrzymania eksmisji, nie tylko tej, ale i pozostałych.
W środę działacze rozesłali do mediów pismo, w którym wyrażają swe zaskoczenie tym, że o sprawie nie był informowany wójt gminy Ułęż, do której mają trafić eksmitowani. Tyle że ośrodek mający być ich schronieniem nie należy do gminy, a sam wójt przyznaje, że nikt go o takich gościach informować nie musiał, chociaż o samym ośrodku zdanie ma złe.
– Tam jest przechowalnia ludzi – mówi nam wójt Krzysztof Olszak. – Ta pani przyjmuje wszystkich chętnych i uchodźców prawdopodobnie też by przyjęła. Warunki są nie za bogate, a czasami ledwie znośne.
Z szefową ośrodka w Podlodowie nie udało nam się w środę skontaktować.