Szczęśliwe pary młode uśmiechają się czule jedno do drugiego. Młode dziewczyny i chłopcy, którzy właśnie zdali maturę, albo skończyli studia patrzą wnikliwie przed siebie, jakby gdzieś na horyzoncie chcieli ujrzeć przyszłość.
W niepozornym budyneczku, w centrum Lublina, szyld "Foto” niespecjalnie rzuca się w oczy. Chowa się za przepastną bramą wjazdową na rozległe podwórko. W tym zakładzie można zrobić fotografię na pierwszą i na ostatnią drogę życia.
Porcelankowe zagłębie
Zakład zawsze był w tym miejscu i w tym budynku. Niezmiennie od 1956 roku. Najpierw miał go znany lubelski fotograf Józef Kanadys. Później, po jego śmierci firmę przejęła mama Renaty Sarnowskiej.
– Dziś w Lublinie są tylko dwa takie "leciwe” mój i jeszcze drugi przy Placu Zamkowym – wyjaśnia Renata Sarnowska. – Tu była kiedyś pakamera robotników, którzy przy Królewskiej budowali siedzibę dla CRZZ. – Pan Kanadys zaadaptował go i prowadził firmę. Moja mama była uczennicą Ludwika Hartwiga, ojca Edwarda, który miał zakład w podwórzu. przy dzisiejszej ulicy Peowiaków. Później pracowała w "Zorzy”. Lublin wtedy był "zagłębiem” fotografii na porcelanie.
W niewielkim wnętrzu na ścianach wiszą czarno-białe fotografie szczęśliwych par i pięknych kobiet. Panny młode w białych welonach urocze, roześmiane. Panie w kapeluszach i rękawiczkach do łokcia eleganckie, eteryczne, trochę tajemnicze. Na biurku, pod szybą zdjęcia do dyplomów, legitymacji, indeksów, na wierzchu poukładane jedna obok drugiej fotografie na porcelanie.
– Ten mój zawód to przypadek – śmieje się Renata Sarnowska. – Kiedyś podczas wakacji pomagałam mamie i trwa to już trzydzieści lat. Dziś nie żałuję. Lubię to, co robię.
Zawsze razem
Fotografie na porcelanie to trudna i skomplikowana sztuka. Proces trwa wiele godzin i wymaga niezwykłej precyzji i cierpliwości. Czy ktoś jeszcze zamawia takie portreciki? Oczywiście, świadczą o tym rozłożone na biurku medaliony i prostokąty.
– Mama była mistrzynią w fotografii na porcelanie – wspomina. – Od niej się uczyłam. Szczerze powiem, że na początku było mi bardzo trudno szczególnie, kiedy przynoszono zdjęcia dzieci.
Przychodzą wdowy, rodzice, matki, którym zmarło dziecko. Chcą jeszcze wciąż patrzeć w oczy swoich bliskich, mieć z nimi choćby taki kontakt. Opowiadają o swoim bólu, sieroctwie, samotności, o cierpieniu i stracie. Wciąż trudno im się pogodzić.
– Słucham tych zwierzeń, bo wiem, że to dla nich bardzo ważne – mówi ze współczuciem. – Ci ludzie chcą z siebie to wyrzucić, podzielić się z kimś swoim bólem. Nie raz współmałżonek przynosi też swoją fotografię, albo prosi o zrobienie jej na miejscu i zamawia wspólne zdjęcie na porcelanie. Nadal chce być razem. W naszej mentalności fotografie na porcelanie są tylko nagrobne. W kulturze Zachodu robi się je najbliższym, dość powszechnie i ustawia na honorowym miejscu...
Przychodzą przeważnie osoby starsze. Dla mnie takie dni są niełatwe. To oczywiście jest także kwestia mody, ale rozumiem, że każdy w inny sposób przeżywa żałobę.
Portrety kobiet
Przede wszystkim lubi fotografować kobiety. Powtarza, że fotografowanie to malowanie światłem. I ustawia to światło, i wybiera obiektyw, bo w fotografii właśnie to jest najważniejsze, więc z wielka starannością i uwagą robi to wszystko, żeby "jej” kobiety były najpiękniejsze.
– Kobiety są trudnym wyzwaniem – mówi pani Renata. – Wykonanie dobrego portretu, ale też nawet dobrego zdjęcia do legitymacji, wymaga cieplejszej relacji fotografa z osoba fotografowaną. Zawsze potrzebna jest chwila rozmowy przed tym, dobrze jest mieć w sobie empatię i ją okazać.
Przygląda się pięknym parom zakochanym, roześmianym, szczęśliwym. Ona w białym welonie, ślubnej sukni, on ciągle jakby na drugim planie. To panna młoda jest najważniejsza.
– O, ci się już rozwiedli – ze smutkiem wskazuje młodych. – I tamta dziewczyna jest już sama. Ale o ta para, i tamci żyją do dziś szczęśliwie – cieszy się, jak by to była jej rodzina. – Patrzę też na tych tutaj i zastanawiam się, co oni teraz w życiu robią, co osiągnęli, jak w tych niełatwych czasach dają sobie radę.
Sama o sobie mówi "rzemieślnik”. Fotografik to artysta – dodaje. – Ale ja się cały czas uczę. Jak przyjdzie czas emerytury, wtedy się rozwinę – żartuje. – Wtedy będę robić najpiękniejsze portrety czarno-białe, może akty kobiet. Bo ten zawód, a może raczej tę pasję trzeba spełniać z potrzeby duszy, a nie materialnej. Może za chwilę będzie powrót do naturalizmu, spokoju emocjonalnego w sztuce, takiego jaki jest obecny w fotografii czarno-białej. I wtedy wracam na swoje podwórko.