Weterynarze: psy w Krzesimowe mają się dobrze. Członkowie Animals: zarzucamy opiekunom zaniedbania.
Konflikt między opiekunami zwierząt w Krzesimowie, którzy założyli Świdnickie Stowarzyszenie Opieki nad Zwierzętami, a zarządem Animalsów narasta od kilku tygodni. Powołany w czerwcu zarząd stowarzyszenia Animals podważa umowę, na podstawie której świdnickie stowarzyszenie zajmuje się schroniskiem. Zarzuca też opiekunom niewłaściwą opiekę nad psami.
- Chcą się nas pozbyć - mówi Alfred Matyjaszczyk, jeden z krzesimowskich opiekunów. - To podłe i niesprawiedliwe - dodaje druga opiekunka Maria Ferens.
- Mam złe zdanie na temat tego schroniska - mówi Elżbieta Tarasińska z zarządu Animalsów, która działa w stowarzyszeniu od dwóch miesięcy i przyznaje, że nigdy nie była w schronisku. - Ale wiem, co tam się dzieje. I znam się na tym, bo dokarmiam bezdomne zwierzęta. Sama mam 8 psów i 3 koty - dodaje.
Kilkanaście dni temu do schroniska przyjechała "Straż dla zwierząt”, żeby skontrolować warunki, w jakich żyją psy. W protokole napisano o pustych miskach i brudnych boksach. A także o tym, że psy i suki są parowane pod względem wielkości, co rodzi podejrzenie rozrodu zwierząt i handlu szczeniakami. - Nie jesteśmy tego w stanie stwierdzić bez badania, ale takie przypuszczenie istnieje - twierdzi Zdzisław Małysz ze "Straży dla zwierząt”. - To totalny absurd! - irytuje się Artur Gonder, weterynarz, który zajmuje się krzesimowskimi psami. - Tylko w ubiegłym i tym roku wysterylizowałem ponad 40 suk. Jestem pod wrażeniem poświęcenia tych ludzi. Tam nie ma głodnych, ani zaniedbanych zwierząt.
Tymczasem zarząd Animalsów nie jest zgodny w opiniach na temat opiekunów z Krzesiwowa. - W zgodzie z własnym sumieniem mogę powiedzieć: to najlepsi opiekunowie, jacy kiedykolwiek byli w Krzesimowie, a bywałam tam niejednokrotnie - ocenia prof. Halina Kowalska-Pyłka, prezes lubelskiego Animals. - Na tej całej sytuacji stracą zwierzęta. Dlatego apeluję o spokój i rozsądek.