Dowodów nie brakuje, ale były dyrektor katolickiej szkoły im. Św. Teresy w Lublinie nie przyznaje się do handlowania maturami. Również część „absolwentów” placówki zaprzecza, by korzystała z podrobionych świadectw.
Świadectwa maturalne wystawiał „zaocznie” za kilkaset złotych. Publiczne pieniądze wykorzystywał do własnych celów, wyłudzając miliony złotych. Tak według śledczych działał Antoni L. – teolog i filozof, który w latach 2004 - 2010 kierował Zespołem Szkół Katolickich im. Św. Teresy w Lublinie.
Kiedy afera z fałszywymi maturami wyszła na jaw, biskup odebrał placówce prawo posługiwania się przymiotnikiem „katolicki”. Łapówkarski skandal zakończył się oskarżeniem kilkudziesięciu osób. 36 z nich usłyszało już wyroki skazujące lub ich sprawy zostały warunkowo umorzone. Proces, który toczy się obecnie, dotyczy 10 osób. Oprócz Antoniego L. przed sądem odpowiadają jego dawni współpracownicy oraz „absolwenci” szkoły.
Podczas pierwszej rozprawy sąd zaproponował oskarżonym, by zastanowili się nad złożeniem wniosków o możliwość dobrowolnego poddania się karze. To oznacza zwykle łagodniejszy wyrok bez długotrwałego procesu. Z takiej możliwości skorzystały trzy kobiety, ale na piątkowym posiedzeniu jedna z „maturzystek” zmieniła zdanie. Okazało się, że prosiła o karę „żeby nie jeździć na rozprawy”.
W sprawie osób, które chcą poddać się karze, prokurator zgodził się na grzywnę i więzienie w zawieszeniu.
Antoniemu L. grozi do 10 lat za kratami. Gdyby przyznał się do winy, mógłby liczyć nawet na połowę krótszy wyrok. Podczas piątkowej rozprawy, podobnie jak większość oskarżonych nie przyznał się do zarzutów.
Z akt sprawy wynika, że świadectwo ukończenia „Tereski” lub świadectwo dojrzałości kosztowało od 200 do 5 tys. zł. Tyle miał zapłacić mieszkaniec Konina. Groził mu zwrot blisko 20 tys. zł renty, którą pobierał jako osoba ucząca się. Kiedy ZUS poprosił o świadectwa, mężczyzna skorzystał z zamieszczonej w internecie oferty z Lublina. Zapłacił 5 tys. zł za pełną dokumentację „nauki”.
Początkowo informacje o możliwości „załatwienia” matury rozchodziły się pocztą pantoflową. Później o napływ uczniów dbali pośrednicy, którzy wcześniej sami kupili matury w „Teresce”. To m.in. dwaj młodzi mieszkańcy Bodaczowa. Gwarantowali „legalne zaświadczenia i świadectwa”. Jedną z osób, które skorzystały z oferty Antoniego L. była znana lubelska sportsmenka. W sprawę zamieszany jest również Ryszard M. – niegdyś trener klubu, w którym ćwiczyła zawodniczka. Uczył się u „Tereski” w latach 2000 - 2004. Mimo, że do 2003 r. była to wyłącznie szkoła żeńska.
Dyrektor szkoły usłyszał w sumie 158 zarzutów. Śledczy zarzucili mu m.in., że z pieniędzy stowarzyszenia finansował własne przedsięwzięcia biznesowe. Kupował sprzęt do własnej firmy, np. aparaty do masażu. Płacił za utrzymanie adresów internetowych, m.in. masaż-amorek. Do tego należy doliczyć dotacje oświatowe niesłusznie pobrane z miejskiej kasy. W sumie Antoni L. mógł wyłudzić ponad 7 mln zł.