Ta reklama jest niesmaczna – tak studenci i władze UMCS w Lublinie komentują pojawienie się lawety z napisem "I love pussy”. Billboard zaparkował przed Chatką Żaka. Strażnicy miejscy rozkładają ręce.
"I love pussy” wywołało oburzenie na UMCS. – Są chyba jakieś granice. Tu zostały przekroczone – mówi Maja Adamczuk, studentka ekonomii.
– Ta reklama jest po prostu niesmaczna – dodaje Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik uniwersytetu.
– Mamy tu przykład działania na najniższej warstwie emocji, które ma wywoływać skojarzenia seksualne – komentuje Andrzej Jachim, szef lubelskiej agencji reklamowej Vena Art. – To granie dwuznacznością, która w tym wypadku jest tak naprawdę jednoznacznością. Po prostu bez smaku.
Dlaczego zatem władze UMCS nie usunęły plakatu? – Kłopot w tym, że nic nie możemy zrobić – wyjaśnia Mieczkowska-Czerniak. – Nie ma przepisów, które pozwalałyby zapobiec tego typu reklamom na lawetach.
Sprawa z reklamami na lawetach ma wymiar nie tylko obyczajowy. – Nie dość, że psują wizerunek uczelni, to jeszcze blokują miejsca parkingowe – mówi dr Marcin Lipowski, kierownik zespołu ds. informacji i promocji UMCS.
– To pomysł moich menedżerów. Ale ja nie widzę w nim niczego kontrowersyjnego. Reklamę można rozumieć dwuznacznie, ale według mnie chodzi tylko o małe kotki – mówi Jan Dunin, właściciel klubu.
Sprawą ma się zająć Rada Reklamy. – Zakazane są wszelkie reklamy zawierające jakąkolwiek dyskryminację, także płciową – tłumaczy Konrad Drozdowski z rady. – Czy w tym przypadku tak jest? To dopiero należy ustalić.