Po 10 latach jest prawomocny wyrok w sprawie inspektora skarbowego oskarżonego o korupcję. Przemysław G. obiecywał przedsiębiorcy, że zrezygnuje z kontroli jego firmy. W zamian domagał się pokoju hotelowego na własność
Do takich wniosków doszedł Sąd Okręgowy w Lublinie, który z końcem grudnia prawomocnie zakończył postępowanie dotyczące urzędnika.
Pierwszy proces Przemysława G. rozpoczął się w 2007 r. Kilka miesięcy wcześniej mężczyzna został zatrzymany. Śledczy zarzucili mu, że jako inspektor Urzędu Kontroli Skarbowej, proponował lubelskiemu przedsiębiorcy odstąpienie od kontroli jego firmy. W zamian kilka razy domagał się „podziękowania”. Chciał dostać na własność pokój w należącym do przedsiębiorcy hotelu.
Z akt sprawy wynika, że Przemysław G. poznał biznesmena przypadkiem, podczas otwarcia jednej z lubelskich restauracji. Panowie siedzieli przy wspólnym stole. Hotelarz skarżył się na problemy z realizacją inwestycji. Przemysław G. wiele razy wspominał mu, że UKS chce kontrolować jego firmę. Później spotykał się z przedsiębiorcą. Podczas jednej z rozmów przekonywał go, że „załatwił” przeniesienie kontroli. Oczekiwał „podziękowania”, ale przedsiębiorca nie miał pieniędzy. Tłumaczył, że wszystkie oszczędności zainwestował w hotel.
Przemysław G. chwalił się później, że ma znajomości na szczeblu ministerialnym i może „wszystko załatwić”. W zamian domagał się jednak aktu własności pokoju hotelowego. Chciał go luksusowo urządzić i zarabiać na jego wynajmie. Sprawa aktu notarialnego została odłożona na później, bo inwestycja była finansowana z kredytu. Inspektor czuł się jednak w hotelu wyjątkowo swobodnie. Z akt sprawy wynika, że raz przyszedł z żoną do wybranego pokoju i dobierał tapicerkę na krzesła.
Śledczy ustalili później, że lubelski UKS nie planował żadnych kontroli w firmie hotelarza. Jednocześnie okazało się, że Przemysław G. od dawna starał się poznawać najbogatszych ludzi w Lublinie. Później miał straszyć ich kontrolami, by wymusić łapówki.
Piekarzowi z Lublina opowiadał o rzekomych donosach wysyłanych na jego firmę. Z kolei biznesmen z branży nieruchomości wyznał śledczym, że Przemysław G. oferował mu swoją pomoc i sam przeprowadził kontrolę w jego firmie. W zamian chciał „załatwić tanio nieruchomość”. – Przemysław G. miał opinię człowieka, na którego trzeba uważać. Składał propozycje nie do odrzucenia i mógł nasłać kontrolę – ocenił jeden z lubelskich dilerów samochodowych.
– Spotykanie się z G. traktowaliśmy jak zło konieczne. Lepiej było nie wchodzić mu w drogę – przyznał w śledztwie inny przedsiębiorca z branży motoryzacyjnej.
W pierwszym procesie Przemysław G. został uniewinniony. Po apelacji prokuratury sprawa wróciła na wokandę Sądu Rejonowego Lublin-Zachód. Tym razem mężczyzna został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Do tego należy doliczyć grzywnę oraz trzyletni zakaz sprawowania funkcji kierowniczych w administracji publicznej. Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał to rozstrzygniecie w mocy.