Rzecznik dyscyplinarny UMCS przygotowuje wniosek o ukaranie dr hab. Artura Góraka. Naukowiec z Wydziału Humanistycznego na Facebooku nazwał protestujących przeciwko reformie sądownictwa „bydłem, do którego kazałby strzelać”.
Przypomnijmy, że we wtorek prorektor ds. ogólnych UMCS dr hab. Arkadiusz Bereza po zapoznaniu się z wyjaśnieniami pracownika i na podstawie oceny wydarzeń skierował sprawę do rzecznika dyscyplinarnego uczelni. Jego rolą jest ustalenie, czy doszło do popełnienia przewinienia oraz zebranie materiałów dla komisji dyscyplinarnej.
- Jak poinformowała prof. Katarzyna Dudka, rzecznik dyscyplinarny UMCS, dr hab. Artur Górak przyznał się do zarzucanego mu czynu i wyraził bardzo głęboką skruchę. Pani rzecznik jest w trakcie opracowywania wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego – mówi Katarzyna Kozielewicz z biura prasowego uniwersytetu. I dodaje: - W przypadku wniosku rzecznika dyscyplinarnego o ukaranie, komisja dyscyplinarna może orzec kary przewidziane w ustawie Prawo o Szkolnictwie Wyższym, tj. upomnienie, nagana, nagana z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelniach na okres od 3 miesięcy do 5 lat, a także pozbawienie prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres od pięciu miesięcy do pięciu lat lub na stałe.
Chodzi o komentarz, jaki dr hab. Artur Górak, adiunkt z Instytutu Historii na Wydziale Humanistycznym UMCS zamieścił pod wpisem, który 20 lipca pojawił się na profilu Racjonalna Polska na Facebooku. Informowano w nim o tym, że w czasie gdy pod pałacem prezydenckim protestowały tłumy mieszkańców Warszawy, prezydent Andrzej Duda wypoczywał w Juracie.
„Co za bzdury” – napisał naukowiec. Jeden z użytkowników portalu skomentował: „Klasę polityczną poznaje się przez drobne gesty. Czemu nie wyszedł do ludu? Tylko na Hel pojechał. Bał się?”. Na to dr hab. Górak odpowiedział: „Jakiego ludu? Ja bym kazał strzelać do tego bydła”.
Dr hab. Artur Górak nie odbierał od nas telefonu, nie odpowiadał też na wiadomości na Facebooku. W poniedziałek rano pod jednym z postów na swoim profilu, gdzie w komentarzach internauci krytykowali jego wypowiedź opublikował oświadczenie. Jak wyjaśniał, kontrowersyjne słowa napisał „pod wpływem wzburzenia zupełnie inną sprawą”.
- Absolutnie nie miałem na myśli wydawania rozkazów do zabijania, ale interwencję policji na wybryki w innej sprawie. Nie przeczytałem dokładnie posta kolegi i opublikowałem bezwiednie słowa, które nie wyrażają moich opinii o protestach w sprawie reformy sądownictwa. Nie uważam tych okoliczności za wytłumaczenie – napisał naukowiec i przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni jego słowami.
Jak ustaliliśmy, podobne stanowisko naukowiec zawarł w swoich wyjaśnieniach przekazanych władzom uczelni.