Sprawa dr hab. Artura Góraka z Wydziału Humanistycznego UMCS trafiła do rzecznika dyscyplinarnego uczelni. Naukowiec we wpisie na Facebooku protestujących przeciwko zmianom w sądownictwie nazwał „bydłem, do którego kazałby strzelać.
Wykładowca w poniedziałek spotkał się z prorektorem ds. ogólnych UMCS dr hab. Arkadiuszem Berezą i został zobowiązany do niezwłocznego złożenia wyjaśnień na piśmie.
- Na podstawie oceny zdarzenia i po zapoznaniu się z wyjaśnieniami prorektor przekazał sprawę do rzecznika dyscyplinarnego uniwersytetu w celu wszczęcia postępowania – informuje Katarzyna Kozielewicz z biura prasowego UMCS.
- W przypadku wniosku rzecznika dyscyplinarnego o ukaranie, komisja dyscyplinarna może orzec kary przewidziane w ustawie, tj. upomnienie, nagana, nagana z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelniach na okres od 3 miesięcy do 5 lat, a także pozbawienie prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres od pięciu miesięcy do pięciu lat lub na stałe - dodaje.
Przypomnijmy, że chodzi o komentarz, jaki dr hab. Artur Górak, adiunkt z Instytutu Historii na Wydziale Humanistycznym UMCS zamieścił pod wpisem, który w czwartek wieczorem pojawił się na profilu Racjonalna Polska na Facebooku. Informowano w nim o tym, że w czasie gdy pod pałacem prezydenckim protestowały tłumy mieszkańców Warszawy, prezydent Andrzej Duda wypoczywał w Juracie.
„Co za bzdury” – napisał naukowiec. Jeden z użytkowników portalu skomentował: „Klasę polityczną poznaje się przez drobne gesty. Czemu nie wyszedł do ludu? Tylko na Hel pojechał. Bał się?”. Na to dr hab. Górak odpowiedział: „Jakiego ludu? Ja bym kazał strzelać do tego bydła”.
Dr hab. Artur Górak w poniedziałek rano pod jednym z postów na swoim profilu, gdzie w komentarzach internauci krytykowali jego wypowiedź opublikował oświadczenie. Jak wyjaśnia, kontrowersyjne słowa napisał „pod wpływem wzburzenia zupełnie inną sprawą”.
- Absolutnie nie miałem na myśli wydawania rozkazów do zabijania, ale interwencję policji na wybryki w innej sprawie. Nie przeczytałem dokładnie posta kolegi i opublikowałem bezwiednie słowa, które nie wyrażają moich opinii o protestach w sprawie reformy sądownictwa. Nie uważam tych okoliczności za wytłumaczenie – napisał naukowiec i przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni jego słowami.
Jak ustaliliśmy, podobne stanowisko naukowiec zawarł w swoich wyjaśnieniach przekazanych władzom uczelni. Miał też wyrazić skruchę i określić swoje sformułowanie jako naganne.