Kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Lubelszczyzny musi złożyć oświadczenia lustracyjne.
Nowa Ustawa lustracyjna wchodzi w życie w czwartek. Obejmuje osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 roku i pracujące w zawodach uwzględnionych w ustawie. Ale i tak jest to ogromna rzesza ludzi. W ciągu dwóch miesięcy, czyli do 15 maja, muszą wyspowiadać się z tego, co robili w przeszłości.
Ilu dokładnie mieszkańców Lubelszczyzny będzie musiało złożyć oświadczenie, tego IPN nie wie. - Nie mamy narzędzi, aby dokładnie to wyliczyć. Szacujemy, że może chodzić o kilkadziesiąt tysięcy osób - ocenia Agata Fijuth, asystentka prasowa lubelskiego oddziału IPN.
Wśród nich są pracownicy naukowi: profesorowie, adiunkci, starsi wykładowcy, osoby pełniące kierownicze stanowiska. - Na KUL będzie to ok. 700 osób - wyjaśnia Beata Górka, rzeczniczka KUL.
Na UMCS jest ich znacznie więcej. Na ręce rektora oświadczenia powinno złożyć ok. 1,5 tys. osób. Zlustrowani będą także dyrektorzy szkół. Swoje oświadczenia mają przesłać kuratorowi oświaty. - Mimo że przecież nie jest on ich pracodawcą, tak jak wymaga tego ustawa. To organy samorządowe zatrudniają dyrektorów - mówi Jolanta Misiuk, lubelski wicekurator oświaty.
Co się stanie, gdy ktoś nie złoży oświadczenia? - Będzie to skutkować utratą funkcji publicznej - wyjaśnia Fijuth.
Znaczy to, że niepokorny będzie musiał zrezygnować z pełnienia swojej funkcji. I to na 10 lat. Prawnicy spierają się, co do interpretacji ustawy. Bo np. adwokaci, dziennikarze czy komornicy trącą nie funkcję, a prawo do wykonywania zawodu. Co jest bardziej krzywdzące.
Wśród zbuntowanych jest Bogdan Wagner, dyrektor VII Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie. - Nie mam zamiaru składać oświadczenia - mówi. - Lustracja powinna odbyć się już dawno temu. Niektóre dokumenty poginęły, część została spreparowana. Teraz to musztarda po obiedzie. Są ważniejsze sprawy, którymi władze powinny się zająć.