Co łączy tygrysa, stojącego na dwóch łapach owczarka, księdza uprawiającego seks i czarnego Koziołka Matołka? Lubelscy radni. O wszystkich tych postaciach dyskutowali na ostatniej sesji i to przy okazji całkiem przyziemnych tematów: opłaty targowej, kasyna i przyszłości kultury.
Radni mieli zadanie z pozoru nudne: uchwała w sprawie opłaty targowej, naliczanej właścicielom ulicznych straganów. Przestało być nudno, gdy padła propozycja, by zwolnić z opłaty sprzedawców zwierząt. A dokładnie tych, którzy będą handlować zwierzakami z własnej hodowli i zmieszczą się na stoisku nie większym, niż pół metra kwadratowego.
No i się zaczęło. – Nie wyobrażam sobie, żeby pies duży zmieścił się na powierzchni pół metra kwadratowego. Nie wyobrażam sobie, żeby duży owczarek cały czas stał na dwóch łapach – docieka radny Krzysztof Siczek (PiS). – A koza na przykład? Będzie mogła być koza sprzedawana? Bo jeśli tak, to koza się nie zmieści.
Szybko jednak ktoś zauważył, że metr kwadratowy równie dobrze może być prostokątny. – Ale my nie mówimy o kwadracie, bo zwierzę równie dobrze może mieć metr długości i pół metra szerokości – zauważa Stanisław Podgórski (PO).
Tygrys się nie zmieści
Ale pojawił się problem. – Od 1 stycznia 2012 r. wprowadzanie do obrotu zwierząt domowych będzie zabronione – wyjaśnia Zbigniew Dubiel, prawnik Urzędu Miasta. – Rozumiem, że jeśli nie zwierzęta domowe, to tygrys się na pewno nie zmieści. Więc proszę o zwiększenie tej powierzchni – proponuje Siczek.
I choć zwierzaki będzie można sprzedawać tylko w hodowlach, radnym to jakoś nie przeszkodziło. Ulgę uchwalili.
– Nie możemy banalizować zła – apeluje Piotr Kuty (PiS), po tym jak wcześniej wyjaśniał: – Próbuje nam się wmówić m.in. w mediach, że szatan to taki czarny koziołek matołek z raciczkami ogonkiem, którym można straszyć niegrzeczne dzieci.
Zamknij się, piiip, sczeźnij!
– Zamknij się, piiiip i sczeźnij i zamknij swoje piiip życie i sczeźnij, sczeźnij w ciemności – radny Tomasz Pitucha (PiS) zniesmaczony cytuje radnym teksty z jednego z koncertów, które odbywały się w Lublinie. To przy okazji dyskusji o strategii kulturalnej miasta do 2020 r. Do części imprez PiS miał zastrzeżenia. Choćby do spektaklu, w którym duchowny figlował z kobietą. – Jeśli państwo znacie księdza, który seks uprawia, ja chętnie się dowiem, kto to jest – pyta Pitucha.
Bo na czym, jak na czym, ale na kulturze zna się każdy – uznali radni. I potępiali znawców chwalących to, co im się nie podoba. – Nie czujemy się wielkimi fachowcami, ale jesteśmy zobowiązani wobec naszych wyborców – tłumaczy Marek Jakubowski.
Ale widownia była prawie pusta.