Jutro władze regionu wyjeżdżają do Brukseli. Rusza ostatni etap negocjacji z Brukselą o unijne fundusze na lata 2007-2013.
Taka kwota znalazła się w Regionalnym Programie Operacyjnym. Dokument zaakceptowała już Warszawa. Teraz czas na Brukselę. Od wyniku rozmów zależy nie tylko ile, ale także, kiedy dostaniemy pieniądze.
Punktów spornych jest kilka. Najważniejszy to modernizacja dróg. - W tej kwestii na pewno nie odpuścimy - zapewnia Jarosław Zdrojkowski, marszałek Lubelszczyzny. Za unijną kasę zamierza odnawiać drogi w rejonach odwiedzanych przez turystów, m.in. na Roztoczu i w okolicach Nałęczowa.
Unia ma wątpliwości. - Bruksela chce, byśmy wykazali, że prace będą prowadzone systemowo. Nie może powtórzyć się sytuacja z poprzedniego okresu, gdy remontowano po kilka kilometrów dróg w różnych miejscach. Jesteśmy gotowi udowodnić, że będziemy w stanie szybko i sprawnie rozdysponować te pieniądze - wyjaśnia Dariusz Dumkiewicz, dyrektor Departamentu Strategii i Rozwoju Regionalnego w Urzędzie Marszałkowskim.
Bruksela obawia się też, że nie wykorzystamy całej sumy. Dlaczego? Bo może się okazać, że część robót dotyczy obszarów chronionych z uwagi na środowisko naturalne. - Powołany specjalną grupę fachowców, która będzie wnikliwie analizowała wnioski pod tym właśnie kątem - uspokaja Dumkiewicz.
Unijni negocjatorzy chcą też dowodów, że będziemy w stanie skonsumować fundusze na ochronę środowiska. Z tej puli przedsiębiorstwa będą mogły sfinansować instalacje, dzięki którym przestawią się na energię ze źródeł odnawialnych. - Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, to Regionalny Program Operacyjny będzie podpisany w październiku. I pierwszy nabór wniosków ruszy w grudniu - stwierdza Dumkiewicz.
Negocjacje z Brukselą zakończyło już pięć województw.