To już przedostatni Bal Gimnazjalny przed likwidacją tego typu szkół. Uczniowie, którzy brali w nim udział mają dużo szczęścia, bo kończą szkołę i zaczynają kolejny etap edukacji w całkowitym spokoju. Za rok rozpocznie się wielkie zamieszanie.
- Bardzo się cieszę, że moje dziecko nie jest o rok młodsze – przyznaje pani Ewa, mama ucznia III klasy gimnazjum Szkoły Podstawowej nr 16 w Lublinie, który w sobotę bawił się na swoim pierwszym balu. – Dotychczas myślałam, że metryka nie jest istotna. Teraz wiem, że jest inaczej. Praktycznie od początku tego roku szkolnego wspólnie z innymi rodzicami komentujemy, że nasze dzieci są ostatnim rocznikiem, który bez problemu znajdzie miejsce w szkole średniej i na studiach. Po nim nastąpi wieloletnie zamieszanie.
Wszystko za sprawą reformy edukacji, która zlikwidowała gimnazja zastępując je 8-klasowymi podstawówkami. Przez to w roku szkolnym 2019/2020 do szkół średnich pójdzie zdublowany rocznik.
- To będą 16-latkowie, którzy skończyli gimnazjum i 15-latkowie po nowych podstawówkach – tłumaczy Stanisław Stoń, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie. – Nie mogą uczyć się one jednocześnie ponieważ obowiązuje ich inny program. Absolwenci gimnazjów spędzą w liceach trzy lata, a podstawówki – cztery.
Teraz w 1 L.O. funkcjonuje osiem klas pierwszych, do których trafiają absolwenci gimnazjów. Przy zdublowanym roczniku liczba ta będzie musiała zmniejszyć się o połowę.
- Ostateczna decyzja nie zapadła ale najprawdopodobniej stworzymy po cztery klasy pierwsze dla uczniów gimnazjów i podstawówek. Być może uczniowie tego drugiego typu szkół otrzymają pięć klas, bo z sygnałów jakie do nas docierają wynika, że jest ich więcej niż gimnazjalistów – dodaje Stoń.
Wyścig o to, kto dostanie się do wymarzonej szkoły średniej już się rozpoczął.
- Dotychczas nigdy nie trafiali do mnie uczniowie pierwszych klas gimnazjów – przyznaje pani Katarzyna, która udziela korepetycji z matematyki. – Rodzice zapisywali trzecioklasistów żeby powtórzyli materiał przed egzaminem. W tym roku mam natomiast bardzo wielu nowych siódmoklasistów. W kilku przypadkach odmówiłam, bo nie miałabym czasu na lekcje. Mam nawet dwie uczennice, którym dodatkowe lekcje nie są potrzebne, bo dziewczyny bez problemu robią zadania na poziomie licealnym. Ich rodzice uważają jednak, że wciąż muszą pracować żeby doskonale wypaść przy egzaminach po podstawówce, ale i podczas starania się o studia. Przez wiele lat będzie to znacznie trudniejsze niż dotychczas, bo miejsc będzie zwyczajnie mniej. Rodzice są tym przerażeni i muszę stwierdzić, że przekłada się to też na uczniów.