UMCS jako pierwsza uczelnia w kraju sprawdzi, czy autorzy prac magisterskich i doktoranckich nie oszukują. Kupiony właśnie program komputerowy wyjaśni, czy promotor ma do czynienia z plagiatem.
Na razie uczelnia będzie mogła sprawdzić 1000 prac. Będzie to ją kosztować ok. 4 tys. złotych, czyli 4 zł za pracę. Prawdopodobnie prześwietlane będą wszystkie prace magisterskie i wybrane doktoranckie.
Program kupiony przez UMCS powstał w warszawskiej firmie doradztwa informatycznego, która jako pierwsza w Polsce zajęła się ściganiem plagiatorów. Jest - na razie - powszechnie dostępny (szczegóły: www.plagiat.pl). Każdy ze swoim dziełem może przejść test na uczciwość i otrzymać stosowny certyfikat.
Jak to działa? Podejrzana praca jest kopiowana i wprowadzana do programu, który wyłapuje wszystkie zapożyczenia z Internetu. Na rezultat sprawdzania trzeba czekać do pół godziny. Program wskazuje też miejsce pochodzenia zapożyczeń. W przypadku jednej z testowanych prac niebieską linią, która wyróżnia fragmenty zapożyczone z Internetu (system "Plagiat” penetruje 2,5 mld dokumentów), nie zostały podkreślone tylko... wstęp i zakończenie. - To był rekord. Zazwyczaj autorzy - tak studenci, jak i pracownicy naukowi - zadawalają się odpisaniem jednej trzeciej, najwyżej połowy pracy - twierdzi Tomasz Skalczyński, współwłaściciel firmy.
Około połowa skontrolowanych przez twórców programu użytkowników Internetu, głównie studentów, ale także nauczycieli i nauczycieli akademickich, ma większe czy mniejsze grzeszki na sumieniu. Cudzy dorobek intelektualny wykorzystany bez podanie źródła to od 15 do 80 proc. zawartości pracy. W każdym z tych przypadków to kradzież.
- Kopiowanie cudzych pomysłów i podawanie jako swoich jest wśród studentów dość powszechne. Można nawet kupić pracę magisterską podobną do obronionej na innej uczelni zamieszczoną w Internecie. Dobrze, że przychodzi kres na cwaniaków - uważa Andrzej Mazur, tegoroczny absolwent UMCS.
UMCS to pierwszy klient warszawskiej spółki. - Są przykłady, że ta sama praca była broniona nawet w kilku uczelniach - mówi prof. Jan Pomorski. - Żaden człowiek nie potrafi tego ogarnąć, chyba że wsparty przez mądrą maszynę. A i wiadomość, która rozejdzie się wśród amatorów takiego procederu może nie jednego otrzeźwi.
Warszawiacy przygotowują już nowszą wersję "Plagiatu”. •