Siedem osób chorych, jedna ofiara śmiertelna – takie żniwo zbiera Covid-19 w lubelskim ZUS. Pracownicy boją się i pytają, dlaczego w instytucji wciąż nie ogłoszono ogniska zakażenia
W poniedziałek po godz. 11 pracownicy lubelskiego oddziału ZUS dostali od swojego dyrektora e-maila. Piotr Waszak poinformował, że „u 7 pracowników oddziału stwierdzono zachorowanie na Covid-19”. Wylicza też liczbę osób na kwarantannie (14) i oczekujących na decyzję o skierowaniu na kwarantannę (22). Dyrektor przypomina też „o konieczności odpowiedniego zachowania”.
– Dlaczego nie ma ani słowa, że nasz kolega, który zachorował na koronawirusa, nie żyje? – pyta nasza Czytelniczka, pracownik ZUS.
O śmierci 50-letniego prawnika w poniedziałek poinformowała Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji (był tam wykładowcą). Nekrologi pojawiły się też w dzisiejszej prasie codziennej.
Lubelski ZUS tłumaczy, że choć pracował w Lublinie, to był zatrudniony przez centralę ZUS. Składa też kondolencje.
– Zmarł nasz kolega, pracownik centrali ZUS. Jesteśmy tym wstrząśnięci i łączymy się w bólu z jego bliskimi. Informowanie redakcji o tym tragicznym zdarzeniu bezpośrednio po tym, gdy do niego doszło, byłoby nietaktem w stosunku do bliskich naszego kolegi – tłumaczy Małgorzata Korba, rzeczniczka regionalna ZUS pytana o to, dlaczego o śmierci pracownika nie poinformowała w piątek, gdy (po sygnałach od pracowników instytucji) pytaliśmy o przypadki koronowirusa w lubelskim oddziale ZUS.
Od poniedziałku sytuacja w ZUS się nie zmieniła – jest siedem potwierdzonych przypadków zakażenia Covid-19 i 15 osób na kwarantannie.
– Większość pochodzi z różnych wydziałów, które na co dzień się nie kontaktują, więc do zakażeń musiało dochodzić głównie poza zakładem pracy. Żadna z tych osób nie miała bezpośredniego kontaktu z klientami – uspokaja Małgorzata Korba. – Dla bezpieczeństwa pracowników oddział skierował kilkadziesiąt osób na pracę zdalną. W sumie w Lublinie są zatrudnione 1304 osoby – dodaje.
– Boimy się, bo każdy ma swoje rodziny, a po korytarzach z aktami chodzić trzeba – mówi nasza Czytelniczka. I dodaje, że nie była to jedyna śmierć z powodu Covid-19, o której mówi się w biurowcu przy Zana. – Zmarł też, w szpitalu w Puławach, mąż jednej z pracownic.
Dlaczego lubelski sanepid nie ogłosił dotąd ogniska zakażenia w instytucji?
– Trwają dochodzenia epidemiologiczne. Dane laboratoryjne przekazane do Państwowych Powiatowych Inspekcji Sanitarnych są weryfikowane, aby przypisać osobę do konkretnego ogniska, bądź określić, czy mamy do czynienia z nowym ogniskiem, pojedynczym przypadkiem czy ogniskiem domowym – tłumaczy Katarzyna Wnuk, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.