– Personel medyczny obawia się powrotu do swoich rodzin – alarmuje jeden naszych Czytelników. Chodzi oddział szpitala im. Jana Bożego w Lublinie, gdzie potwierdzono koronawirusa u pacjenta i lekarza. – Gdybyśmy chcieli zgłaszać na kwarantannę wszystkich pracowników w każdym przypadku wykrycia zakażenia, to bardzo szybko system zdrowotny okazałby się niewydolny – stwierdza szpital.
– Na oddziale internistycznym potwierdzono zakażenie koronawirusem u jednego z pacjentów. Ordynator, pomimo wielu pytań i próśb personelu, nie zdecydowała o zamknięciu i kwarantannie oddziału – czytamy w anonimowym e-mailu przesłanym do naszej redakcji. – Nie zrobiła tego również po tym, jak w środę potwierdzono zakażenie u jednego z lekarzy.
Autor e-maila donosi również, że personel nie został przebadany, a pielęgniarki, które miały kontakt z zakażonym nie zostały skierowane na kwarantannę.
– Lekarz kierujący oddziałem nie przychylił się też do propozycji lekarzy co do przeniesienia pacjenta na oddział zakaźny – dodaje nasz Czytelnik. – Lekarze dyżurni oddziału pomimo oczywistych kontaktów z zakażonym, są zmuszeni do konsultacji pacjentów w innych oddziałach i izbie przyjęć.
Szpital tłumaczy, że zakażony pacjent – ze względu na ciężki stan zdrowia – nie kwalifikował się do transportu do szpitali w Tomaszowie Lubelskim lub Łukowie, które miały wolne łóżka „zakaźne”. Jeśli pojawi się wolne miejsce w Klinice Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie, ma ona przejąć opiekę nad pacjentem.
– Badanie osób z personelu, które obawiają się o swój stan zdrowia w związku z hospitalizacją pacjenta z dodatnim wynikiem SARS-CoV-2, można wykonać nie wcześniej niż po upływie 7 dni od kontaktu z osobą zakażoną, aby można było uzyskać wiarygodny wynik badania – tłumaczy Bartosz Jencz, rzecznik szpitala wojewódzkiego im. Jana Bożego w Lublinie. I podkreśla: – Wcześniejsze wykonanie testu daje wysokie ryzyko otrzymania wyniku fałszywie ujemnego. Badany powinien by przede wszystkim personel, który faktycznie zajmuje się pacjentem, a nie wszyscy pracownicy oddziału.
Wyjątkiem jest ognisko epidemiczne (minimum pięciu zakażonych). W takim przypadku - jak tłumaczy rzecznik - szpital może w porozumieniu z sanepidem, zdecydować o badaniach przesiewowych personelu.
– W tej chwili mamy faktycznie dwa potwierdzone dodatnie wyniki: u pacjenta i u lekarza, który od soboty nie dyżurował w oddziale internistycznym – uspokaja rzecznik placówki. – Nie ma potrzeby wykonywania badania wszystkim pacjentom, bo nie mają oni żadnej styczności z zakażonym.
Dwóch pacjentów, którzy przebywali z zakażonym na jednej sali, zostało objętych kwarantanną (przebywają na osobnej sali). – Będą mieli wykonane badanie w kierunku zakażenia SARS-CoV-2 – zapowiada Jencz.
Jak tłumaczy szpital, były już decyzje o zamknięciu lub czasowym wstrzymaniu przyjęć w przypadku innych oddziałów, ale zawsze powodem był rozwój ogniska epidemicznego, które objęło pacjentów i znaczną część personelu medycznego.
– Gdybyśmy chcieli zgłaszać na kwarantannę wszystkich pracowników w każdym przypadku wykrycia zakażenia u pacjenta lub osoby z personelu medycznego to bardzo szybko system zdrowotny okazałby się niewydolny – zauważa rzecznik.