Były dyrektor z lubelskiego Urzędu Marszałkowskiego został skazany za przekroczenie uprawnień. Miał fabrykować dokumenty, dzięki czemu firma z Lublina mogła uczestniczyć w zagranicznej misji gospodarczej.
Arturowi Habzie (zgadza się na publikację danych – red.) groziło do 5 lat więzienia. W piątek Sąd Rejonowy Lublin-Zachód wymierzył mu karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Sąd orzekł również trzyletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w administracji rządowej i samorządowej, a także 1000 zł grzywny.
Wyrok nie jest prawomocny. Można spodziewać się apelacji, chociaż sam Artur Habza nie chce komentować sprawy. Od początku postępowania nie przyznaje się do winy i odpiera wszystkie zarzuty. Proces to efekt kontroli, jaką w 2016 r. rozpoczęło w Urzędzie Marszałkowskim Centralne Biuro Antykorupcyjne. Sprawdzano m.in. dokumentację wyjazdów zagranicznych przedsiębiorców, które dofinansowała Unia Europejska. W kwietniu 2015 r. urząd organizował nabór na misję gospodarczą do Uzbekistanu. Zgłosiła się lubelska firma G. Przeszła całą procedurę i została zakwalifikowana, jednak z przyczyny technicznych wyjazd został przesunięty o kilka miesięcy.
W tej sytuacji konieczne było ponowne przeprowadzenie naboru. Firma zgłosiła się raz jeszcze, ale na jednym z załączników do aplikacji brakowało podpisu przedstawiciela spółki. Taki brak oznaczał odrzucenie wniosku z przyczyn formalnych. Tak też zrobiła komisja, oceniająca aplikacje.
Według śledczych, po ogłoszeniu wyników naboru prezes spółki interweniowała u Artura Habzy – ówczesnego dyrektora Departamentu Gospodarki i Współpracy Zagranicznej. Po telefonie od szefowej firmy dyrektor dodał firmę G. do listy zakwalifikowanych do wyjazdu. Przepisy dawały mu taką możliwość.
Rok później w urzędzie rozpoczęła się kontrola CBA. Wtedy okazało się, że w dokumentacji wyjazdu do Uzbekistanu brakuje załącznika z wymaganym podpisem. Dyrektor Habza spotkał się wtedy z członkami komisji kwalifikacyjnej. Polecił podległym pracownicom „wytworzenie i podpisanie załącznika poprzez antydatowanie” – ustalili śledczy. Powołany w sprawie biegły ocenił, że brakujący podpis prezesa spółki został podrobiony. Sygnowany w tej sposób dokument został następnie dołączony do oficjalnej dokumentacji.
Artur Habza wyjaśniał przed sądem, że nie namawiał nikogo do podrabiania podpisu. Zwiększył tylko liczbę uczestników wyjazdu, a samorząd nie poniósł strat, bo wyjazd finansowała Unia Europejska.