Z uszkodzonymi drzwiami dojechał wczoraj nad Zalew Zemborzycki przegubowy autobus linii 40. Na pierwszym przystanku za ul. Diamentową rozpadła się prowadnica odpowiedzialna za ruch drzwi podczas ich otwierania i zamykania. W efekcie kierowca stracił kontrolę nad jednym ze skrzydeł, które „wyskakiwało” na zewnątrz.
Do przystanku końcowego autobus dotarł tylko dlatego, że pracownik w firmowej koszulce PKS Zielona Góra (pojazd tego przewoźnika wykonywał pechowy kurs) trzymał drzwi, by się nie otwierały i pilnował, aby nikt się do nich nie zbliżał. Autobus prowadził inny mężczyzna.
Z powodu tej awarii przegubowiec stracił jedno okrążenie (z Żeglarskiej na Chodźki i z powrotem), a przewoźnik nie podstawił w zamian żadnego pojazdu zastępczego. Dlatego też odstęp między jednym a drugim kursem linii 40 wyniósł... godzinę.
– Przewoźnikowi za niezrealizowanie tego kursu naliczone zostaną kary umowne – zapowiada Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. Awaria została usunięta po godzinie 14 i autobus wznowił kursy.
Większe problemy z PKS Zielona Góra były w Lublinie w marcu, kiedy to policja ze względu na stan techniczny pojazdów zatrzymała kilka dowodów rejestracyjnych autobusów należących do tego przewoźnika. W pierwszym dniu takiej kontroli firma nie była w stanie zrealizować 11 z 96 kursów na liniach 17 i 18.