Jeżeli nie uda się wyłapać biegających po mieście dzików do zastawionych pułapek, to Ratusz rozważy przeprowadzenie odstrzału. Na takie rozwiązanie zdecydowało się już kilka miast, w tym Warszawa. Lublin na razie ogranicza się do klatek-pułapek, ale dziki je omijają
Najczęściej dziki widywane są na północy miasta. – W rejonie ul. Zelwerowicza, Poligonowej, Halickiego, Sławinkowskiej, Skowronkowej – wylicza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Stąd mamy najwięcej zgłoszeń.
Mieszkańcy narzekają, że zwierzęta ryją im w ogródkach. Ostatnio donosił o tym radny, którego sąsiadom dziki weszły w szkodę. – Zryły i wyjadły szpinak, jaki zasiali jesienią na wiosenny zbiór – relacjonował radny Stanisław Brzozowski (PiS) w jednym ze swych licznych pism do prezydenta miasta, w których prosi o rozwiązanie problemu.
– Dostrzegamy wagę problemu – odpisuje radnemu Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. Miasto już od jesieni próbuje wyłapać dziki wabiąc je do tzw. odłowni, czyli klatek z przynętą. Jeśli zwierzę wejdzie do środka, klatka zatrzaśnie się za nim i będzie je można wywieźć.
Ale na razie żaden dzik się na to nie nabrał. Jedną z klatek przestawiono więc z okolic ul. Skowronkowej na przeciwną stronę Sławinkowskiej. Druga ma trafić na północny skraj górek czechowskich. – Dodatkowo odłownie zostały uzupełnione o smołę bukową, której specyficzny zapach wabi zwierzynę – informuje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
Ratusz liczy na to, że to pomoże.
– Próby odłowu do klatek nadal będą kontynuowane – zapowiada Artur Szymczyk, zastępca prezydenta miasta w piśmie do radnego, ale jednocześnie zastrzega: – Jeżeli prowadzone działania nie przyniosą wymiernych rezultatów, temat ten zostanie poddany ocenie pod kątem realizacji odstrzału redukcyjnego dzików na terenie Lublina.
Nawet, jeśli miasto zdecyduje się na tak radykalne rozwiązanie – a na razie się nie zdecydowało – nie będzie to oznaczać, że ludzie ze strzelbami zaczną uganiać się za dzikami wśród budynków mieszkalnych.
– Odstrzał mógłby być prowadzony w odległości co najmniej 100 metrów od zabudowań – mówi Marek Wieczerzak z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego, w którego strukturach działa Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Łowieckiej. Jednak to nie straż, a prezydent Lublina musiałby podjąć decyzję o odstrzale. Na razie pozostaje przy bezkrwawych łowach.
– Skupiamy się na dalszych próbach odłowu dzików za pośrednictwem przenośnych odłowni – podkreśla Mazurek-Podleśna.
Przygody z dzikami miała już Warszawa i również tam ustawienie odłowni niewiele pomogło, więc miasto zdecydowało się na odstrzał. Taka operacja prowadzona była też m.in. w Jaworznie.